Efektywność Osobista - Jak osiągać 2 razy więcej celów pracując mniej?

Efektywność Osobista – Jak osiągać 2 razy więcej celów pracując mniej?

Ten artykuł zwiększy Twoją efektywność osobistą.

Będziesz osiągał więcej celów i załatwiał więcej spraw w krótszym czasie. Dzięki temu znajdziesz więcej czasu dla siebie i rodziny lub dla osiągania kolejnych celów – jak wolisz!

Nie będzie to jednak taki typowy artykuł o efektywnej pracy. To by było nudne 🙂 Wystarczy, że zapytasz “wujka Google” czy „ciocię Wikipedię” a znajdziesz tysiące porad typu:

  • jak stawiać cele i planować projekty
  • jak się motywować (czytaj: zmusić) do pracy
  • jak zarządzać czasem

I to też ma swój urok. Coś mi jednak mówi, że wiesz już o tym co nieco. Nie będę Cię uczył jak wypisać listę zadań i skreślać je po kolei wraz z robieniem.

W pewnym sensie nauczę Cię, jak zrobić listę zadań i skreślać je bez robienia 😛 Ciekawy? To czytaj dalej!

Chcesz być pracowity czy efektywny?

Różnica jest ogromna. W niektórych domach dzieciom się wpaja, że powinno się być pracowitym. Ciężką pracą ludzie się bogacą i tak dalej.

A jednak, ile zarabia magazynier w Tesco? Około 1500 złotych. Pisarz bestsellerów, inżynier czy nawet sprzedawca podwoi ten zarobek. Czy oni pracują ciężej? Nie!

Jaka więc jest różnica? Już Ci mówię 🙂 Co jest bardziej wartościowe: projekt budynku, czy załadowane kartony w supermarkecie? Książka sprzedana 100 000 czytelników, czy załadowane kartony w supermarkecie?

Widzisz, pisarz i inżynier zarabiają więcej, bo produkują więcej wartości. Niekoniecznie muszą być bardziej pracowici. Ale są bardziej produktywni, bo według definicji pojęcia “efektywność osobista” produkują więcej dóbr.

Tego właśnie Cię nauczę w tym artykule:

Efektywność osobista – jak produkować swoje cele i marzenia?

Pamiętaj, że nie chodzi tu tylko o Twoje zarobki i pracę. Piszę to, żebyś doświadczał więcej spełnienia w każdym rejonie życia. Tak naprawdę “dobrem, które produkujesz” może być zdrowe ciało, coraz bliższa relacja z mężem, lub poczucie spełnienia płynące ze spełniania swoich marzeń.

[sws_yellow_box box_size=”650″]Powiedz mi, gdy chcesz spędzić piątkowy wieczór z mężem/żoną/chłopakiem/dziewczyną, kiedy jesteś bardziej efektywny:

a) gdy siedzicie przed telewizorem i gadacie o pracy, problemach i pierdołach

b) gdy idziecie gdzieś na randkę, są emocje, zbliżenia i świetnie się razem bawicie?

[/sws_yellow_box]

Oba scenariusze zajmują tyle samo czasu. W którym z nich “produkujesz” więcej intymności, bliskości i więzi z ukochaną osobą?

[sws_yellow_box box_size=”650″]

Jak myślisz? Gdy masz 30 minut przerwy w pracy, kiedy jesteś bardziej efektywny:

a) gdy siedzisz na demotywatorach.pl i śmiejesz się średnio co czwarty obrazek

b) gdy jesz coś zdrowego, robisz ćwiczenia rozciągające i zamykasz na chwilę oczy wyciszając swoje myśli (czyli dbasz o zdrowie i przygotowujesz ciało i umysł do dalszej pracy)

[/sws_yellow_box]

Odpowiedź jest oczywista! (i nie są to demotywatory 😛 )

efektywność osobista polega na osiąganiu swoich celów (obrazek)

Widzisz, w życiu nie chodzi tylko o to, żeby efektywnie pracować i zarabiać zielone. No chyba że zależy Ci tylko na pieniądzach. Wielu ludzi zostawia produktywność w pracy. Zarabiają górę forsy, a rodzina im się rozpada i tracą zdrowie.

Jeśli chcesz w codziennej gonitwie zadbać jeszcze o siebie i o bliskie Ci osoby, potrzebujesz produktywności w każdym rejonie życia. Dlatego nie dowiesz się w tym artykule o tym jak się na siłę zmuszać do pracy, którą musisz wykonać. Dowiesz się jak osiągać w życiu więcej tego, na czym Ci naprawdę zależy.

Dla mnie to jest OCZYWISTE, żeby być produktywnym we wszystkich rejonach życia. W końcu jestem trenerem rozwoju osobistego 🙂 Gdybym był produktywny tylko w pracy, a reszta mojego życia była w ruinie, to nikt by mi nie uwierzył i nie zarobiłbym ani grosza.

Jestem produktywny w dbaniu o zdrowie, dobre emocje i relacje z bliskimi i z własnego doświadczenia mówię Ci, że warto!

Zanim przeczytasz dalej, zastanów się:

Czego tak naprawdę chcesz od życia? Więcej kasy, więcej miłości, zdrowia, radości? Co jest Twoim produktem? Co chcesz efektywnie produkować? Otwórz notatnik i zanotuj wszystkie odpowiedzi. A gdy już zapisałeś, oto jak podwoić swoją produktywność pracując 2 razy mniej:

Chcesz być efektywny? Pracuj dla siebie, a nie innych!

Od kilku lat odkrywam to jak działa psychika człowieka i co napędza nasze zachowania. Kilka miesięcy temu dotarło do mnie, że sekret produktywności leży w dwóch słowach. “Muszę” jest złodziejem Twojego czasu, a “chcę” jest kompasem wskazującym Ci drogę do prawdziwego spełnienia w życiu.

Na pewno już słyszałeś o tym, że warto zamieniać “muszę” na “chcę”. Jednak ja powiem Ci coś zupełnie nowego, więc nie wkładaj tego artykułu do szuflady z napisem “to już wiem”. Słuchaj uważnie!

Muszę oznacza, że jeśli czegoś nie zrobisz, spotka Cię kara. Mówisz sobie “muszę chodzić do pracy” bo wyobrażasz sobie, że jeśli przestaniesz, nie będziesz miał co jeść. Mówisz sobie “muszę odwiedzić ciocię, bo jej obiecałem” i wyobrażasz sobie, że jeśli jej nie odwiedzisz, to będziesz miał wyrzuty sumienia. Musisz coś zrobić, bo inaczej dostaniesz karę – fizyczną w postaci braku jedzenia czy też emocjonalną w postaci wyrzutów sumienia.

Chcę oznacza, że masz szczerą ochotę na daną czynność i zrobienie jej zbliży Cię do Twoich celów i przyniesie więcej radości i spełnienia. Nie robisz tego ze strachu, lecz wybierasz to świadomie jako wolny człowiek. “Chcę odwiedzić ciocię, bo rozmowa z nią wypełnia mnie radością i lubię czuć więź między nami” jest zupełnie inną historią, niż “muszę odwiedzić ciocię, bo obiecałem”.

Za każdym razem, gdy robisz coś bo musisz, marnujesz swoje życie na unikanie negatywnych konsekwencji, które halucynujesz w swojej głowie. Wcale nie musisz umrzeć z głodu, gdy przestaniesz pracować. Wcale nie musisz mieć wyrzutów sumienia, gdy nie odwiedzisz cioci. To jest tylko strach w Twojej głowie – największy złodziej czasu.

A skąd się wziął ten złodziej czasu?

Otóż stąd, że mama i tata Cię wychowywali, a potem jeszcze poszedłeś do szkoły i tak dalej. Zarówno nauczyciele jak i rodzice chcieli Cię kontrolować i kierować na taką ścieżkę życia, która wg nich jest odpowiednia. Dlatego zainstalowali Ci w głowie takie śmieci jak poczucie winy, strach i słuchanie autorytetów.

Efektywność osobistaDla przykładu, moi rodzice chcieli, abym chodził do kościoła. Gdy raz powiedziałem im “nie chce mi się iść w tę niedzielę” to spojrzeli na mnie z pogardą i zapytali “no jak możesz?”. Tym samym wzbudzili we mnie poczucie winy. Robiąc to kilka razy, zainstalowali mi w głowie połączenie: opuszczenie kościoła w niedzielę = poczucie winy.

Potem idziesz w dorosłe życie z takimi szkodliwymi instalacjami w głowie. Gdy nie chcesz odwiedzić cioci, bo szkoda czasu, to i tak idziesz ją odwiedzić. Przecież obiecałeś. Złamanie obietnicy = poczucie winy. Czy aby na pewno musi tak być?

Innymi słowy, zamiast pracować na swoje cele, pracujesz aby uniknąć zainstalowanego Ci poczucia winy. Szkoda na to życia!

Tak samo często ludzie pracują, aby spełnić oczekiwania autorytetów: rodziców, nauczycieli, szefów. Po prostu mają w głowie zainstalowane, że trzeba słuchać rodziców i spełniać ich oczekiwania. Trzeba robić tak, żeby byli ze mnie dumni!

W końcu mam w głowie zainstalowane poczucie winy. Oni ciężko pracowali żeby mnie wychować, więc muszę robić to, co oni chcą do końca życia!

Zastanów się przez chwilę, jakim absurdem jest to poczucie winy. Przecież nie po to Cię rodzice wychowywali, żebyś był ich niewolnikiem. Nie po to, abyś ślepo ich słuchał ignorując swoje marzenia. Wychowali Cię z miłości, abyś był wolnym człowiekiem.

Idź swoją ścieżką, zamiast słuchać innych. Przejrzyj przez iluzję poczucia winy, strachu i posłuszeństwa.

Piszę Ci o tym, ponieważ dopóki produkujesz coś innego, niż chcesz, Twoja efektywność osobista = 0. Dlatego żeby pomnożyć swoją efektywność, najpierw zacznij produkować to, co faktycznie chcesz mieć i odczuwać.

3 powody dlaczego warto robić to, co chcesz

Naucz się odróżniać działanie ze strachu (muszę) od działania z pasją (chcę). Obserwuj siebie. Zauważaj czym się motywujesz w tym, co robisz. Następnie usuwaj ze swojego życia wszystko to, co musisz robić.

Dlaczego?

1. Pozbywasz się wewnętrznych konfliktów i ruszasz pełną parą do celu

Gdy działasz ze strachu, “bo musisz”, to masz wewnętrzny konflikt. Z jednej strony nie chcesz tego robić, ale z drugiej strony boisz się sprzeciwić temu przymusowi.

Wewnętrzne konflikty zżerają Twoją energię i w rezultacie pracujesz mniej efektywnie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele energii tracisz na wewnętrzne konflikty.

Gdy spójnie działasz w tym kierunku, w którym naprawdę chcesz w życiu iść, to masz na co dzień masę energii i dużo lepszy nastrój. Ta energia przekłada się na eksplozję Twojej produktywności.

2. Inni ludzie chcą pokierować Twoim życiem i wciskają Ci do głowy przymusy

Tak naprawdę nic nie musisz robić. Od dziecka jest Ci wszczepiany strach, ponieważ inni chcą Cię kontrolować.

  • Rodzice chcieli, żebyś był “grzeczny” więc zmuszali Cię do bycia grzecznym pod groźbą krzyku i klapsa.
  • Potem chcieli żebyś chodził do szkoły, więc grozili karą.
  • Inni ludzie chcieli, żebyś zwracał na nich uwagę, więc gdy ich ignorowałeś, strzelali focha.

Wszystko to uczy Cię “rób po mojemu albo kara”. Teraz jednak jesteś na tyle dojrzały, aby widzieć poza te mechanizmy. Jesteś wolnym człowiekiem. Od dzisiaj Ty decydujesz, co robisz w swoim życiu.

Jeśli chcesz, dalej podążaj za społecznymi zasadami. Jednak rób to do tego stopnia, do którego chcesz. Ja na przykład chodzę na uczelnię na 25% zajęć. Moja mama chce, żebym chodził w 100%, zasady uczelni nakazują minimum 50%. Ja jednak wiem, że mimo wszystko potraktują mnie pobłażliwie pod koniec semestru i decyduję się chodzić na 25% zajęć.

Pozbyłem się już niepotrzebnego poczucia winy, że sprzeciwiam się mamie nie chodząc na zajęcia. Pozbyłem się strachu przed łamaniem “zasad” szkolnych, bo widzę, że szkoła ich nie egzekwuje.

Jestem wolnym człowiekiem i sam decyduję o tym, co robię ze swoim życiem. Wolę poświęcić te pozostałe 75% czasu na to co mnie najbardziej pasjonuje – np. pisanie dla Ciebie tego artykułu 🙂

3. Zaczniesz robić to, co NAPRAWDĘ się liczy w życiu

Gwarantuję Ci, że na łożu śmierci nie pomyślisz sobie “szkoda, że nie sprzątałem częściej w domu i nie chodziłem do szkoły, gdy było trzeba”. Natomiast sam wiesz, ilu ludzi żałuje, że nigdy nie spełniło swoich marzeń, nie poświęciło czasu najbliższym i nie znalazło czasu na to, co w życiu dla nich najważniejsze.

Dlatego właśnie tak ważne jest, abyś robił w życiu to, co Cię szczerze pasjonuje, fascynuje, przyciąga. To, co chcesz.

Czyli efektywność osobista polega na tym, żeby olewać swoje obowiązki?

(obrazek) Efektywność osobista czasem polega na porzucaniu zbędnych obowiązkówOczywiście dalej będziesz miał obowiązki, które musisz wykonać. Dopilnuj po prostu, aby było ich minimum. Odpuść sobie bycie perfekcyjnym w tych obowiązkach, na których tak naprawdę Ci nie zależy.

Przecież im mniej się starasz pracować na cele innych ludzi, tym więcej będziesz miał czasu i energii dla siebie i na swoje cele. Ja wiem, że lubisz swojego szefa w pracy i chcesz, aby był z Ciebie dumny 🙂 Ale jeśli ta praca Cię nie kręci i robisz to tylko dla kasy, to rób minimum pracy, która zapewni Ci tą pensję.

Pozwól nawet niektórym rejonom Twojego życia trochę się zawalić. Jeśli Twoja praca i tak Cię nie pasjonuje, to nie musisz być wzorowym pracownikiem. Możesz po prostu być przeciętnym pracownikiem – jeśli i tak to Cię nie kręci, to co za różnica? Natomiast, jeśli w ten sposób zaoszczędzisz 2 godziny tygodniowo, podczas których zapiszesz się na kurs nurkowania (co powiedzmy jest Twoją wielką pasją) to już jesteś do przodu. Nie liczy się Twój perfekcjonizm, lecz efektywność w dążeniu do Twoich prawdziwych celów.

Pozbądź się grzecznej pracowitości – spełniania obowiązków nakładanych na Ciebie przez innych. Żeby kiedykolwiek doznać spełnienia i mieć poczucie, że naprawdę osiągasz coś swoją pracą, musisz obudzić się z tego transu reagowania na potrzeby innych.

Dam Ci mój przykład osiągania swoich celów, a nie celów wciskanych mi przez zewnętrzny autorytet. Tobie też polecam, abyś rozpisał w ten sposób swój cel. To świetny sposób na to, jak podwoić swoją produktywność pracując 2 razy mniej.

[sws_grey_box box_size=”650″]

Cel: zaliczyć każdy semestr żeby mieć ulgi transportowe i rentę z ZUSu. Przy okazji zaliczyć egzamin zawodowy bo trudny nie jest.

To jest mój cel. Nie idę do szkoły żeby się czegoś nauczyć, bo nie ma kierunku, który by mnie interesował. Uczę się z książek, nagrań i blogów rozwojowych. A w szkole? Mam po prostu „być”, żeby dostać legitymację i rentę z ZUSu.

Pamiętając o tym, nie dam sobie wkręcić że „powinienem być perfekcyjnym uczniem”. Nauczyciele i rodzice chcieliby, żebym był. Jednak to moje życie a nie ich. Nie będę tracił na szkołę czasu i energii, które mogę poświęcić na rozwój osobisty i biznes.

Jak być pracowitym i grzecznym:

  • 100% obecności
  • Wszystkie prace zaliczeniowe na czas, na piątkę
  • Dodatkowa nauka przed egzaminem

Co taki grzeczny pracuś osiągnie:

  • Egzamin zawodowy zdany
  • Każdy semestr zaliczony
  • Zadowolenie i pochwały od nauczycieli
  • Nagroda książkowa na koniec roku + publiczna pochwała
  • Ulgi transportowe i renta rodzinna

Jak być produktywnym i mieć pasjonujące życie:

  • 45% obecności (z tego co zauważyłem, potraktują mnie pobłażliwie mimo braku obecności)
  • Wszystkie prace zaliczeniowe oddane, niekoniecznie na czas, na tróję
  • Prawie bez nauki przed egzaminem

Osiągnięcia produktywne:

  • Egzamin zawodowy zdany (jeśli nie, to też jest OK)
  • Każdy semestr zaliczony (przymkną oko na to, że mam nieco poniżej 50% obecności, bo oddam wszystkie prace)
  • Ulgi transportowe i renta rodzinna (czyli to co dla mnie najważniejsze)
[/sws_grey_box]I tyle! Cel osiągnięty! Dalej zaliczam semestr i egzamin oszczędzając mnóstwo czasu. Szkoła weekendowa ma 4 zjazdy miesięcznie po 8 godzin każdy. Każdego miesiąca oszczędzam więc 24 godziny poprzez zaliczanie tylko 25% obecności. Robiąc byle jakie prace również oszczędzam ok. 2 godziny miesięcznie, które spędziłbym na szlifowaniu prac.

Przez 2 lata nauki oszczędzam jakieś 400 godzin życia. Pomyśl co mógłbyś zrobić w 400 godzin. A cel tak i tak jest osiągnięty.

Pomyśl więc, pierwsze 200 godzin jakie inwestuję, przekłada się na zaliczenie i korzyści finansowe. Następne 400 godzin przekłada się na nagrody książkowe i pochwały nauczycieli, na unikanie poczucia winy związanego z opuszczaniem szkoły i strachu przed tym, co powiedzą rodzice, nauczyciele itp. Jednak czy na pewno musisz inwestować 400 godzin, żeby uniknąć tego poczucia winy? Możesz po prostu się go pozbyć i być 400 godzin do przodu na przekroju 2 lat 🙂

W te 400 godzin mogę sprzedać i poprowadzić 4 dobre jednodniowe szkolenia. Mogę więc pomóc 60 osobom, zarobić kilkanaście tysięcy złotych robiąc to, co mnie pasjonuje. TO jest życie!

Dlatego tak ważne jest, abyś wiedział na czym Ci zależy. Naucz się przewidywać, gdzie kończy się produktywność, a zaczyna pracowitość i grzeczność. Naucz się mówić pracy „nie!” i nigdy nie wykraczać poza granicę produktywności.

Spełnieni ludzie sukcesu nie pracują najwięcej ze wszystkich. Oni po prostu pracowali nad tym, co ich pasjonuje, ignorując bezsensowne obowiązki, które nic nie wnosiły do ich życia.

Pamiętaj, każdy ma plan na Twoje życie. Rodzice chcą, żebyś robił co chcą. Państwo, szkolnictwo, praca, wszyscy chcą, żebyś robił coś dla nich. Wiedz czego TY chcesz dla siebie, bo inaczej inni wcisną Ci swoje plany do głowy.

Rób minimum tego, co nie przynosi Ci w życiu spełnienia. Wtedy znajdziesz maksimum czasu i energii na to, co naprawdę się w życiu liczy.

Oprócz przymusów wciśniętych Ci do głowy przez innych jest jeszcze jedno “muszę” – rozwiązywanie problemów i przetrwanie kryzysów:

Jak efektywnie zarządzać czasem, gdy problemy walą się na głowę?

Prawdziwa produktywność polega na tym, że znasz swój cel i do niego dążysz. Robisz rzeczy „na dłuższą metę”. Choćby nie wiem jakie kryzysy się działy, cały czas masz przed oczami cel i wyciskasz czas na to, żeby działać długoterminowo.

Jeśli pojawia się problem i musisz go rozwiązać – to rozwiąż ten problem ulepszając cały system tak, aby problem już się nie pojawił. Przykładowo:

  • Jeśli pokłócisz się z żoną to nie tylko się z nią pogódź, ale dojdźcie do tego skąd wzięła się ta kłótnia i zastanówcie się jak lepiej się dogadywać w przyszłości.
  • Jeśli pracownik coś zrobił źle to nie naprawiaj po nim. Naucz go to naprawić i naucz go nie popełniać tego błędu w przyszłości.
  • Jeśli jakiś sprzęt się zepsuł to nie odzyskuj tego samego sprzętu. Zadbaj o to, aby zdobyć lepszy sprzęt, taki jaki naprawdę chciałeś mieć (np. nam przestała działać strona internetowa, więc zamiast ją odtwarzać, zrobiliśmy nową stronę, lepszą niż kiedykolwiek)

Nie tylko rozwiążesz problem, ale “wyprodukujesz” więcej radości, bogactwa i spełnienia. Zbliżysz się do swoich długoterminowych celów.

A gdy problem zniknie, wróć do długoterminowego działania pełną parą. Nie odkładaj rzeczy na później, aż będziesz “musiał” je zrobić bo inaczej nie zdążysz. Nie czekaj aż Cię zmotywuje strach przed zawaleniem końcowego terminu. Czerp swoją motywację ze szczerej pasji do robienia tego, co Cię w życiu kręci.

Pozwól sobie na małe niedoskonałości w zażegnywaniu kryzysów. Czasem lepiej zignorować mały problem żeby w tym samym czasie stworzyć coś długoterminowego. Dla przykładu – moje logo na osobistym blogu www.rafaldudek.pl jest na ten moment pisania artykułu nieprawdopodobnie BRZYDKIE. Jednak wiem, że na dłuższą metę nowe artykuły bardziej rozwiną mojego bloga, niż ślęczenie w Photoshopie nad logo. Kiedyś tam je poprawię, ale wiem co jest najważniejsze, a co średnio ważne. Po prostu upewnij się, że na dłuższą metę Twoja firma wyjdzie na plus, a nie tylko ugasisz pożar i wrócisz do normy.

Efektywność osobista - szachyTo tak jak w szachach. Jeśli przeciwnik Cię atakuje, to masz 2 możliwości. Możesz się bronić, żeby nie stracić swojej figury. Jednak możesz też kontratakować. Jeśli stracisz swojego skoczka, ale zbijesz królową, jesteś do przodu.

Wychodź w życiu do przodu w taki właśnie sposób. Czasem gdy problem atakuje Twojego skoczka, poświęć go. Skup się w tym samym czasie na czymś ważniejszym długoterminowo – zbijaniu królowej.

I właśnie, ta akcja z logiem i szachami nasuwa mi kolejny sposób jak podwoić swoją produktywność pracując 2 razy mniej:

Jesteś najbardziej produktywny robiąc to, w czym jesteś dobry

Jestem dużo lepszym pisarzem, niż grafikiem. Dlatego mój osobisty blog wygląda brzydko, ale ma naprawdę dobrą treść. (no chyba że czytasz ten artykuł gdy już poprosiłem o pomoc w upiększaniu strony kogoś, kto to robi szybko i dobrze).

Widzisz, gdybym patrzył na “obiektywny ideał” dobrego bloga, to by się okazało, że powinienem naprawdę skupić się na upiększaniu strony pod kątem graficznym.

Wiem jednak, że sukcesu w dowolnej dziedzinie nie osiąga się jedną obiektywną drogą. Tysiąc ludzi osiąga sukces tysiącem subiektywnych dróg.

Dlaczego tak jest? Bo sekret sukcesu leży w robieniu tego, co naprawdę Cie pasjonuje i jesteś w tym dobry. W miarę możliwości, zleć innym ludziom lub zignoruj wszystko to, w czym nie jesteś dobry.

Buduję swój biznes na mocnych stronach – wyborze tematów, które interesują ludzi i pisaniu na te tematy w ciekawy i wartościowy sposób.

Jak odkryć swoje mocne strony i budować na nich swój sukces? To już jest temat rzeka na inny artykuł 🙂 Po prostu miej oczy szeroko otwarte na to, w czym faktycznie jesteś dobry i rób tego jak najwięcej.

Powiedzmy, że genialnie grasz na gitarze, ale jesteś kiepskim śpiewakiem. Grając produkujesz dużo więcej przepięknej muzyki, niż śpiewając. A jeszcze więcej wyprodukujesz współpracując z genialnym śpiewakiem 🙂

Nie musisz być “jednoosobową armią”, czyli gościem od wszystkiego. Bądź od tego, w czym jesteś mocny. Niech Twój sukces opiera się na Twoich mocnych stronach. Nie patrz na to jak inni osiągnęli swoje sukcesy, bo mają inne mocne strony, niż Ty. Znajdź swoją drogę, swój sposób.

4 sposoby jak podwoić swoją efektywność osobistą pracując 2 razy mniej

Ok, czas zebrać w jedną ramkę wszystko, czego się właśnie nauczyłeś:

[sws_blue_box box_size=”630″]

1. Być efektywnym oznacza produkować dużo dóbr w krótkim czasie. Aby być efektywnym, zastanów się, jakie dobra chcesz produkować, czyli co chcesz osiągnąć osobiście i zawodowo Zapisz sobie na kartce jakie dobra produkujesz (np. zdrowe ciało, bliskość z córką, pieniądze, wolność). Myśl o produktywności pod kątem tego, jak wyprodukować więcej zapisanych na kartce rzeczy, a nie tylko “jak pracować więcej?”.

2. Rób to, co “chcesz” a nie “musisz” robić. Innymi słowy, działaj żeby osiągać swoje cele, a nie cele innych ludzi. Inwestuj jak najmniej czasu i energii w obowiązki, a będziesz miał więcej czasu i energii na spełnianie swoich marzeń. Jeśli masz jakiś powtarzający się obowiązek, to zapisz sobie po co go robisz. Co w tym jest dla Ciebie. Następnie zapisz jakie jest absolutne minimum, które musisz robić żeby spełnić te swoje potrzeby. Wyjdzie Ci, że możesz inwestować znacznie mniej czasu i energii w ten obowiązek, niż myślałeś

3. Rozwiązuj problemy myśląc długoterminowo. Nie zajmuj się tylko “ugaszeniem pożaru”, ale “ulepsz system przeciwpożarowy”, aby zapobiegać kolejnym problemom. Niech rozwiązanie zbliża Cię do osiągnięcia celów. Czasem zignoruj problemy na jakiś czas aby zrobić coś ważniejszego w kontekście Twoich celów. Gdy pojawi się jakiś problem żądający Twojej uwagi, zastanów się przez chwilę: co zbliży mnie do osiągnięcia moich prawdziwych celów? Jak zrobić, żeby nie tylko rozwiązać ten problem, ale żeby rozwiązanie przybliżyło mnie do moich celów? Muszę rozwiązać ten problem teraz, czy raczej bardziej opłaca się zrobić coś bardziej produktywnego?

4. Jesteś najbardziej efektywny, gdy Twoja “praca” opiera się na Twoich mocnych stronach. Załóż sobie dziennik sukcesu. Obserwuj siebie na co dzień i zapisuj w dzienniku swoje mocne strony. W czym jesteś dobry w pracy? Co jest w Tobie takiego wyjątkowego w kontaktach z bliskimi? Gdy już wiesz, bazuj na swoich mocnych stronach w osiąganiu celów. Jeśli masz super poczucie humoru i chcesz być bliżej swojej ukochanej, to nie zabieraj jej do kina, gdzie nic nie będziesz mówić. Weź ją na kawę i zrób, żeby było zabawnie.

[/sws_blue_box]

Ok, teraz zostawiam Cię sam na sam z tą wiedzą. Idź osiągać to, na czym Ci zależy!

Follow

About the Author

Rafał Dudek: Pasjonat samodzielnej nauki języków obcych. Opanował angielski na poziomie zbliżonym do native speakera samodzielnie, bez wyjazdów za granicę, co potwierdził zdając certyfikat TOEFL na 97%. Teraz upraszcza naukę tym, którzy chcą się uczyć skuteczniej niż w szkole.

  • Beacia pisze:

    Gdyby każdy robił to co lubi, czy chce nie mielibyśmy ani co jeść ani co pic. Bo kto normalny chciałby zajmować sie rolnictwem, kierować ciezarowka, czy pracować na kasie w sklepie. To co pan proponuje to utopia, może kiedyś w czasach robotów i po redukcji 70% populacji ludzkiej. To takie trochę myślenie lewusa na zasiłku albo bogatego snoba. Ale ogolnie artykul ciekawy.

  • Monika pisze:

    Szanowny Panie Rafale, jestem wielką zwolenniczką rozwoju osobistego i pracy nad sobą. Jestem też osobą, która przeżyła śmierć kliniczną i dzięki temu doświadczeniu, wiem co jest po tzw. drugiej stronie. Dalsze życie w dużo pełniejszej rzeczywistości, istnieje. U mnie to już nie jest wiara, a wiedza że istnieje Bóg Wszechmogący, Sąd Boży po śmierci ciała, odkupiciel Jezus Chrystus, istnieje piekło i niebo. Umarłam jako ateistka, powodem zgonu była niewydolność oddechowo-krążeniowa. Otrzymałam wyrok potępienia, zgodziłam się z wyrokiem i widziałam piekło, to straszne i realne miejsce. Kwestia „chodzenia do kościoła” czy robimy to z radością, tak jak ja teraz, czy też z przymusu, jest kwestią działania Ducha Świętego. Po śmierci ciała przekona się Pan, że Duch Święty istnieje. Wiara jest łaską daną od Pana Boga i o tę łaskę trzeba Pana Boga poprosić. Po tych wszystkich latach rozwoju osobistego, jestem dyrektorem współpracy międzynarodowej, doktorem nauk i można powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu. Życie nauczyło mnie, że najważniejsze w rozwoju osobistym jest Zbawienie swojej duszy, bo tam jesteś nadal sobą, wszystko pamiętasz z ziemi, nic się nie zmienia, oprócz tego że umarłe ciało, na którym tam wcale Ci nie zależy, zostawiasz na ziemi. Tam idziesz na wieczność. Dlatego rozwijajmy się tu na ziemi, pamiętając o relacji z Panem Bogiem i o życiu wiecznym. Pozdrawiam Pana serdecznie. Monika

  • paulina pisze:

    uderzający artykuł! Po prostu to cała ja! przejmuję się ludźmi, bo co powiedzą, bo nie będzie smakować im to co przygotowałam,bo mama nakrzyczy jak nie pójdę do kościoła czy na imieniny ciotki (najlepsze jest to, że ona w moje nigdy nie składa mi życzeń i nawet nie dzwoni a ja zawsze jak głupia jadę do niej z prezencikiem, bo MAMA KAZAŁA) bo ona chyba robi to lepiej, logiczniej niż ja,no tak bo ja nie radziłam sobie z matematyką, bo miałam same tróje, kurde kurde.. itp… nie wiem w czym czuję się lepsza czy gorsza, nie znalazłam celu, ale dzięki tej stronie otworzyłam oczy i wiem już. Zacznę od siebie, poprawię swoje wady i będę dbać o zalety, wyszukiwać je, napiszę dziennik, może w końcu dowiem się co we mnie siedzi:) już jeden cel osiągnięty: schudłam po ciąży 30 kg!:Dswoją ciężką pracą i ćwiczeniami, dałam radę i nie wstydzę się już występować w bikini:)!małe drobne defekty i rozstępy juz nie robią na mnie wrażenia, jestem pewniejsza siebie, dzięki temu blogowi zdecydowałam się na następny cel:ćwiczenie nauki angielskiego, organizacja swojego życia aby pracować efektywniej, wcześniej wstawać i próbować czegoś nowego, najgorsze są przełamanie strachu przed pływaniem i ćwiczenia w jeździe autem;D bez pływania utonę a bez auta zbyyt daleko nie pojadę, kurcze tu będzie ciężko..uj przepraszam ja tu swoje wywody rozpisuję…ale się cieszę, że osiągnęłam cel:)i mam następne, bo nie wiedziałam co chcę robić ze swoim życiem…dziękuję Rafale!:D i Pani Kasiu:)!i wszystkim wam…

  • Basia pisze:

    Jestem wstrzasnieta. ten artykol wpadl mi w rece juz drugi raz. Chyba cos tu nie tak. Mysle ze powinien sobie autor wyobrazic ze lezy na stole operacyjnym, on sam albo jego dziecko, a ja doskonale zainspirowana jego wskazowkami, ze skalpelem w reku, odstresowuje swoje ego, bo przeciez zdecydowalam chodzic na 25% zajec. To prawda potraktowali mnie poblazliwie bo place za studia! Jestem wolnym czlowiekiem i juz planuje kolejne spotkanie na polu golfowym. Jezeli przypadek tego „ciala pod przescieradlem” przede mna trafi na temat kiedy bylam na wykladzie – jego szczescie, jesli nie – nie musze byc perfekcyjna – 1 na 5 ma szanse przezyc.
    Wskazowka – zawsze wymagajmy od innych tego samego co od siebie, bo co siejemy to zbieramy.
    pozdrawiam

  • Marta pisze:

    Ja wyciągnęłam z tego artykułu i zanotowałam sposoby na poprawienie efektywności, a przykłady z życia Rafała potraktowałam właśnie jako przykłady, które dodatkowo obrazują to co chciała przekazać. Podoba mi się takie podejście, jakie prezentuje Rafał, zwykle mam z tym problemy bo jestem perfekcjonistką i albo nie robię czegoś wcale albo staram się robić to super dokładnie. Muszę nad tym trochę popracować i zmniejszyć mój perfekcjonizm.

  • Bogdan pisze:

    Czyli po prostu rób to co ci przynosi szczęście lub uszczęśliwia :-).

  • Artykuł Rafała jest kontrowersyjny. To fakt. Jednak ciągłe czytanie o efektywności jako o planowaniu i wyznaczaniu celów już mi się szczerze przejadło.

    Popatrzenie na efektywność jako robienie tych rzeczy, na których naprawdę Ci zależy, a ograniczanie tego, co musisz zrobić wydaje mi się całkiem rozsądnym podejściem.

    Wielu ludzi nie widzi paradoksu odkładania tego, co ważne, bo „trzeba” zrobić coś innego. Przykład:

    Moja znajoma ma rodzinę, pracuje i studiuje na 2 kierunkach. Miała duży problem z pogodzeniem tego wszystkiego, bo większość czasu spędzała w pracy, której w dodatku nie lubiła. Dawała z siebie 150% w pracy, bo jak twierdziła: „tak trzeba”.

    Dopiero, gdy uświadomiła sobie, że tak naprawdę najważniejsza jest dla niej rodzina i studia, ograniczyła swoją aktywność w pracy i zaczęła mieć czas na to, co dla niej ważne.

    Myślę, że tego uczy Rafał w tym artykule. Skup się na tym, co naprawdę ważne, a na resztę poświęć minimalną ilość czasu.

  • Bogdan pisze:

    Podoba mi się to jak myślisz i działasz. Kiedy zacząłem robić rzeczy ,bo muszę je robić moje życie zaczęło się robić szare i nerwowe. Robiłem to z powodu wpojonych uczuć bycia winnym i ten worek z czasem coraz bardziej ciąży :-(.
    Trzeba się go samemu pozbyć ,nie zwalać go po trochu w około, inni na ciebie i tak w kółko Macieju :-).
    Bardzo podobny stan umysłu jak u Steav`a Jobs`a.
    Dziękuję za ten praktyczny artykuł,
    pozdrawiam i podziwiam twoją charyzmę ,Bogdan.

  • Szelka pisze:

    Nie podoba mi sie przyklad z „olewaniem” szkoly: nieobecnosciami na zajeciach, byle jakimi pracami itp. Dla mnie to zadna oszczednosc czasu…

  • Witaj Rafale. Artykuł rzeczywiście długi, ale wytrwałem do końca. Podobał mi się. Oczywiście zinterpretowałem go pod siebie tzn. są rzeczy na których skupiamy się czasami zbyt długo, a nie ma z tego pożądanego efektu. Jednak jak ktoś wyżej wspomniał wyżej „droga na skróty może mieć fatalne skutki”. Pozdrawiam

  • Jakub pisze:

    A poza tym, zawracam tu wszystkim głowę, bo, jak Ty, wierzę, że świat można zmienić. Gdy czuję subiektywną tego potrzebę, zaczynam do ludzi o tym mówić i robię to, tak długo, aż mówienie zmienia się w rozmowę.

  • Jakub pisze:

    Ujmę to tak, Rafale, bo rozumiem, że możemy sobie przejść na Ty.

    Ja – podkreślam pierwsze słowo szczególnie mocno – rozumiem intencję, ale wynika to z mojego kontaktu z artykułami – nazwijmy je – motywująco-rozwijającymi. Nie akceptuję jednak takiego sposobu przekazu.
    Tak, jak to napisałem wcześniej – jeśli chcesz, by ludzie naprawdę się rozwijali w dobrym kierunku, to nie może być to kierunek wyłącznie umiejętności (czyli skracania drogi), ale też wiedzy i poszerzania horyzontów. Trzeba zmienić sposób postrzegania obowiązków i problemów, bo one i tak będą istnieć. „Muszę” na „chcę”, to jedna z metod, ale w moim odbiorze mocniejszy wydźwięk miało tu: „bezwzględne unikanie tego, co muszę”. Myślę, że rozumiesz, w czym tkwi „mój” problem.

    A co do rodziców – bo od tego się zaczęło – nie pisz o tej grupie społecznej, jak o kimś, kto stara się dzieciom narzucać swoje widzimisię. No, chyba, że naprawdę w to wierzysz, to już wówczas nic nie poradzę. Pamiętaj, że Twoje artykuły czytać będą różne osoby, które będą widzieć w Tobie znawcę tematu we wszystkim, co piszesz. Mimo, że ludziom brak autorytetów, to nie znaczy, że ich nieświadomie nie szukają (media, kapłani, nauczyciele, pracodawcy itd..). Jako hipnotyzer zapewne także wiesz co to jest przekaz podświadomy.

  • Jakub pisze:

    Witam, Panie Arturze.

    Młodzież nie jest be. Be jest jej wychowywanie po najniższej linii oporu i akceptacja dla niej (zachęca do niej także autor, pisząc o problemie w ten sposób).
    Drugim problemem (w kwestii autorytetów) jest nieumiejętność rzetelnej oceny opinii, które są nam, jak Pan zauważył, Panie Arturze podawane przez media – ale to też wynika z braków wzorców (gdzie?, w to nie chciałbym wchodzić).
    Ponadto potencjalne autorytety są także niedouczone i niechętne do nauki – więc z tej strony się nie dziwię, iż się ich unika. Co nie znaczy, że nie można jednak na kimś się wzorować!

    Odnosząc się do przykładu rodziców, to w żadnym wypadku nie patrzyłem tylko na to!
    Przeczytałem cały artykuł, aby nie ulec jednostkowemu przykładowi, choć przyznam, że moje nastawienie do niego niestety już nie było to samo. Nie chodziło tu o powód, tylko o jego podsumowanie, jakoby rodzice chcieli na autorze (świadomie, czy nie) coś wymusić poczuciem winy. Taka ocena sytuacji jest dla mnie śmieszna i irracjonalna (wobec przedstawionych faktów).

    Jeśli chodzi o studia, to chciałem dodać, iż nie uważam oczywiście tego mojego przykładu za jedyny słuszny, co można było odebrać z mojej wypowiedzi. Powody, by iść na studia są różne, ale docelowo jeśli nie są związane z pragnieniem osiągnięcia czegokolwiek, to może warto się zastanowić, czy powinienem na nie pójść? Nie można mówić o podnoszeni jakość kształcenia i kształtowaniu młodzieży, gdy rzeczony autor podpowiada najmniejszą linię oporu – bo to właśnie robi.

    Artykuł jest po to, by coś z niego wyciągnąć. Nie powinien być konstruowany w taki sposób, by intencje były jasne dopiero po wczytaniu się, chyba że jest to jakiś felieton, satyra.

    Pragnę też powiedzieć, iż nie wiedziałem, w jakim wieku jest autor, dopóki u dołu strony nie zauważyłem jego zdjęcia, a więc powodem było tu ogólne wrażenie po treści. Sam nie jestem dużo starszy.

    • Rafał pisze:

      Witaj Kuba, dzięki za komentarz

      Chyba nie zdawałem sobie sprawy jak duży nacisk położyłem na “bunt” przeciw autorytetom. Nie chodzi o podążanie najmniejszą linią oporu, bo „autorytety są złe”. Wcale nie są i nie o to chodzi. Takie podejście faktycznie byłoby niedojrzałe.

      Chodzi o podążanie po najmniejszej linii oporu, aby jak najwięcej czasu i energii poświęcić realizacji swoich prawdziwych marzeń. Jeśli nie wiesz czego od życia chcesz to nie buntuj się dla samego buntowania 🙂

      Wszystkich czytelników zachęcam do czytania tego artykułu jako artykułu, a nie felietonu. Czytając skoncentruj się na tym co możesz wyciągnąć z treści dla siebie i swojego życia:

      – wiedz czego chcesz od życia i co jest dla Ciebie wartością
      – nie podążaj bezmyślnie, lecz jeśli coś robisz, zastanów się po co
      – gdy robisz coś dla Ciebie ważnego, daj z siebie 120%

  • Ann pisze:

    Powiem tak, „łapię” tzw. co autor miał na myśli, jednakże przekaz się gubi i pod koniec staje się niemal nieistotny przez wydźwięk całego artykułu.
    Treść przypomina trochę 3 latka tupiącego nóżką z obrażoną miną i mocnym postanowieniem bycia zbuntowanym i nierobienia tego, co mama kazała 😉 serio, taki obrazek pojawił się w mojej głowie gdzieś w połowie tekstu i pozostał już do samego końca, sprawiając, iż cały tekst potraktowałam z przymrużeniem oka – ot taki manifest zbuntowanego kilkulatka. A szkoda, bo rozumiem, iż zamysł by inny.
    Autorowi życzę powodzenia w pracy nad swoim warsztatem. Pozdrawiam.

  • Artur Zygmunt pisze:

    Witaj Kuba,
    Może i mamy bałagan przez brak „autorytetów” w kraju. Pytanie czy ten brak wynika, z tego, że „młodzież jest be” czy może bardziej z tego, że kandydaci na autorytety są w większości niespójni, kłamliwi i chciwi? A może to po prostu manipulacja mediów, w które ślepo wierzyliśmy?

    Zgadzam się z Tobą, że w niektórych momentach można by pomyśleć, że Rafał Dudek pochwala lenistwo. Jednak często to tylko kwestia popatrzenia głębiej. Czasami na studia nie idzie się ani po dyplom, ani po wiedzę.

    PS Czy jedyne co wyniosłeś z tego artykułu to ten malutki fragment o rodzicach, których wcale nie ośmiesza „de-facto”, a jedynie pokazuje konkretną sytuację z własnego życia.

    Czym innym jest ślepe podążaniem za zdaniem rodziców, a czym innym brak szacunku do tego zdania.

  • Jakub pisze:

    To właśnie przez brak autorytetów mamy taki kraj, jaki mamy. O ile „chcę” na „muszę” jest ważne, o tyle sposób, jaki o tym pisze autor jest przejawem (przepraszam) chodzenia na łatwiznę i wyrazem lenistwa. Sposób w jaki opisuje temat jest moim zdaniem dalece szkodliwy i niepoważny. Wydaje mi się, że mój sposób na przykład ze studiami był bardziej skuteczny: chcesz iść na jakiś kierunek dla samego dyplomu (perspektywy pracy), to nie idź na niego. Idź na to, co Cię interesuje. Wówczas Twoim celem przestaje być osiąganie zaliczeń, tylko wiedza sama dla siebie. I nie ufam komuś, kto nie szanuje zdania własnych rodziców i de-facto ośmiesza publicznie ich poważne podejście do wiary.

  • >