Jak uczyć się języków obcych od Mistrzów?

Zastanawiasz się jak uczyć się języków obcych? Przeczytaj ten artykuł i rozwiej wszelkie wątpliwości na temat zdolności językowych i talentu.

„Ten, kto myśli, że może i potrafi – może i potrafi; a ten kto myśli, że nie może i nie potrafi- nie może i nie potrafi. To bezwzględne, bezdyskusyjne prawo.”

Pablo Picasso

W wieku 16 lat byłem po pięciu latach nauki angielskiego w szkole. Poszedłem do liceum. Na pierwszych zajęciach nie potrafiłem stworzyć nawet kilku prostych zdań na temat minionych wakacji.

To oczywiste, że zabrakło mi talentu. Wierzyłem w to, a rzeczywistość potwierdzała to przekonanie. Nie mam talentu, nie mogę, nie potrafię.

Ale chwileczkę. Budzimy się dzisiaj, osiem lat później i rzeczywistość wygląda diametralnie inaczej. Odkrywam z radością świat mówiąc w 5 językach i ucząc się z dziką ciekawością w sumie dziewięciu.

Może więc jednak nie chodzi o ten tajemniczy talent? Może zabrakło jednak czegoś innego? I skąd wzięło się to, że jednak mogę i jednak potrafię?

Od kogo i jak uczyć się języków obcych?

Jak uczyć się języków obcych od najlepszych?

Poligloci? Tak, istnieją oni gdzieś tam w świecie. Są to jednak wyjątkowi geniusze. Akurat oni mieli to szczęście dostać takie geny, które pozwalają im mówić w wielu językach. Tak, tak – też w to wierzyłem.

Większość z nas marzyła o mówieniu 2-3 językami. Jednak pogrzebaliśmy te marzenia wierząc anonimowym zapewnieniem, że do tego potrzeba niezwykłych talentów.

Gdy myślisz „chcę się nauczyć języka”, to jaki obraz pojawia się w Twojej głowie jako pierwszy? Jakie są sposoby nauki i jaka droga prowadzi do opanowania tej umiejętności?

Tradycyjna nauka języka obcegoWyobrażasz sobie tradycyjny kurs językowy? Może zobaczysz w perspektywie skorzystanie z kilku metod, o których słyszałeś gdzieś po drodze. I to tyle. Jest to jakaś opcja. Jest też inna.

Przekraczanie własnych granic i odkrywanie świata wokół, dzięki nauce od największych mistrzów językowych. To zmienia absolutnie wszystko.

Czy myślisz jeszcze, że poliglotą trzeba się urodzić?

Cóż, ja się nie urodziłem, a jednak dzisiaj nim jestem. Nie urodził nim się też Richard Simcott, brytyjski hiperpoliglota, mówiący dzisiaj w ponad 20 językach, w tym również po polsku.

Gdy przeprowadzałem z nim pierwszy wywiad ponad rok temu, zapytałem wprost czy jest to wynik szczególnego talentu językowego. Odpowiedział, że raczej nie, po prostu jest bardzo zmotywowany, żeby poznawać kolejne języki. Mimo to osoby komentujące to video, uparcie pisały, że musi być geniuszem językowym. Tak jakby kompletnie nie słyszały co właśnie powiedział.

video
play-sharp-fill

Podobnie twierdzi Susanna Zaraysky, amerykańska hiperpoliglotka, autorka książki „Language is Music” (Język jest Muzyką), którą miałem okazję poznać osobiście w sierpniu 2012. Ta inspirująca osoba również kwestionuje rolę tak zwanego talentu, kładąc większy nacisk na to, aby uczyć się języka przy pomocy muzyki i innych naturalnych metod.

Pytanie jak długo można być głuchym na prawdę i trwać przy swoich wymówkach? A wymówka jest gorsza od kłamstwa, bo to kłamstwo przy którym obstajemy.

Michał Grześkowiak

Uczę kilku języków ludzi w każdym wieku i wielu narodowości. Jednocześnie sam uczę się od wielu osób. Zawsze jednak głównym kryterium jest dla mnie kwestia czy osoba, która czegoś uczy, żyje tym. Innymi słowy czy jest spójna.

Najlepsi nauczyciele żyją własnym przekazem

Dlatego dzisiaj nie korzystam już z kursów językowych w tradycyjnych formach. Nie dlatego, że są złe. Tylko dlatego, że odkryłem inne, dla mnie skuteczniejsze i przyjemniejsze sposoby. Chcąc nauczyć się swobodnej komunikacji w dowolnym języku, nie można podjąć lepszej decyzji niż wzorować się na osobach, które mówią w wielu językach.

Przekonania Największych PoliglotówWszyscy najwięksi, współcześni poligloci, których poznałem osobiście, twierdzą zgodnie, że:

1. Talent, nawet jeśli istnieje, to gra najmniejszą rolę w całym procesie

2. Każdy (!) może się nauczyć języka do poziomu biegłości

3. Metody są wtórne w stosunku do motywacji i zainteresowania

Czy oni w to wierzą? Nie, oni tym żyją. I ja też tym żyję. I jest to fascynujące życie, bo każdy język to inny świat, który sprawia, że stajesz się obywatelem świata.

Jak skorzystać z doświadczenia osób o wybitnych osiągnięciach?

Obserwować ich mentalność i działania, modelować ich strategie i testować na sobie tak często jak to tylko możliwe.

Tak jak każdy miał kiedyś swojego mistrza, tak Ty dzisiaj w bardzo łatwy sposób możesz mieć mentorów, którzy pokazują co jeszcze jest możliwe. Mało tego wcale nie musisz poznawać ich osobiście, aby korzystać z ich wiedzy i umiejętności.

Dzisiaj jest to prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. Internet otworzył możliwości tworzenia społeczności pasjonatów, którzy poznają się, wymieniają doświadczeniami, dzielą wnioskami i wspierają wzajemnie w radosnym i świadomym rozwoju.

Jak korzystać z zasobów tworzonych przez społeczność poliglotów i fascynatów językowych?

Wielu poliglotów i hiperpoliglotów prowadzi swoje blogi, kanały YouTube oraz profile społecznościowe, gdzie całkowicie za darmo dzielą się mądrością wynikającą z ich autentycznego doświadczenia. To bezcenne źródło, a Ty jako świadomy człowiek naszych czasów masz możliwość uczenia się od najlepszych za darmo, w bezpiecznym domowym zaciszu.

Polecam szczególnie blogi:

Tylko osoby, które nie podejmują prób nauki, powiedzą Ci, że do opanowania języków potrzebny jest talent. Uczenie się od nich przypomina uczenie się zdrowego stylu życia od palacza z dużą nadwagą.

Analogicznie uczenie się od poliglotów, przypomina uczenie się zdrowego stylu życia od maratończyków, tryskających energią – jest w pełni spójne.

Nie uważam, że każdy powinien znać wiele języków. Jeśli ich nie potrzebuje i nie chce, to niech inwestuje swój czas w inne pasje. Jestem jednak święcie przekonany, że każdy może się nauczyć każdego języka. Uczenie się od poliglotów, każdemu pomoże zbudować własny, najskuteczniejszy system nauki i ciągle podsycać motywację do parcia naprzód.

Oto 6 najważniejszych powodów, dla których powinieneś modelować poliglotów:

1. Masz gwarancję, że mówią w oparciu o realne doświadczenie

2. Skracasz maksymalnie swoją drogę do opanowania nowej umiejętności

3. Oszczędzasz swój czas, energię i pieniądze

4. Zyskujesz prawdziwą inspirację i motywację, poznając ich historie sukcesu

5. Wypełniasz się silną wizją tego, co jest możliwe do osiągnięcia

6. Zyskujesz darmowego coacha, mentora i przewodnika

Zostawiam Cię więc z dwoma ważnymi pytaniami, na które odpowiedz w komentarzu do artykułu lub sam dla siebie na kartce:

  • Jakie miałeś do tej pory przekonania o swoich możliwościach nauki języków obcych?
  • Jaki pierwszy krok uczynisz, aby zacząć modelować doświadczenie poliglotów?

Kruszmy mity na temat tego jak uczyć się języków obcych. Usuwajmy wymówki, żeby mnożyć możliwości i potencjały. Daj sobie szansę na prawdziwy wzrost. Jeśli Ty ją sobie dasz, nic Cię nie powstrzyma.

About the Author

Poliglota, coach językowy i nauczyciel z dużym doświadczeniem w pracy z ludźmi w każdym wieku i wielu narodowości, certyfikowany Coach, Trener i Neurolingwista, Twórca Projektu Językowego MyLanguage.pl

  • Jurek pisze:

    mam problem z zapamietywaniem, slow, ciagu wyrazow tworzacych zdanie,.Jestem skupiony na tym, czego sie ucze, a pomimo to dzieje sie jak ww

    • Artur Zygmunt pisze:

      Trening czyni mistrza 😀

      Zadaj sobie pytanie od jakiego czasu i ile prób treningowych podjąłeś?
      Zazwyczaj problem występuje przez pierwsze 2 tygodnie od rozpoczęcia treningu. Potem można zauważyć poprawę i wraz z treningiem jest coraz lepiej, aż dojdzie się do 3-krotnie złożonych zdań. Wtedy tempo rozwoju tej kompetencji trochę spada. Ale generalnie nie są znane żadne limity naszej pamięci 🙂

  • Hubert Kieł pisze:

    Metod nauki języka jest pewnie tyle, ile osób uczących się go. Każda metoda jest dobra i sprawdzona, ale nie każda zadziała. Warto poszukać czegoś, co zadziała najlepiej.

  • Małgosia pisze:

    Witam,
    ja także mam pytanie dotyczące mojego, dla mnie dużego problemu. Otóż od prawie ośmiu lat mieszkam w Niemczech, Wcześniej przyjeżdżałam tu do pracy. Języka zaczęłam się uczyć tu i dziś mówię w miarę … Problem polega na tym, iż uczyłam się go od cudzoziemców, z którymi pracowałam, a którzy mówili bardzo kiepsko, że się tak wyrażę. I teraz ja mówię, ale robię przy tym bardzo duże błędy gramatyczne. Z tego też powodu,wstydzę się mówić i często blokuję. Nie mam czasu na kurs, gdyż pracuję i zajmuję się domem, i dziećmi. Ale mam czas na naukę w domu, i zapał. Czasem słabnie, ale staram się go szybko pozbyć. Jestem w stanie poświęcić na naukę 20, 30 min dwa razy dziennie. Tylko za chiny nie mam pojęcia jak się do tego zabrać. Jak wyplewić z mojej głowy te wszystkie błędy??? Proszę o pomoc, jakąś podpowiedz, cokolwiek, nawet brzytwę (…) chwycę się wszystkiego 😉

  • Ola pisze:

    Wiem, czytałam wiele artykułów na ten temat, ale dalej nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że nie potrzeba „talentu” do nauki języka. Może nie uznaję tego za talent, ale za taki dryg do nauki języków, tak samo jak ktoś ma dryg do matematyki, fizyki itd.
    Jeśli chodzi o pytania, to:
    1) Do mniej więcej marca 2016 roku byłam święcie przekonana, że jestem totalnym beztalenciem, jeśli chodzi o języki. Miałam też trochę do tego pecha, bo albo nie miałam zajęć np. z rosyjskiego, a z angielskiego ciągle trafiałam na nauczycielki, które albo nie umiały zapanować nad klasą albo planowały wycieczki zamiast uczyć. Dodatkowo dwie z nich powiedziały mi, że nie umiem angielskiego i nie mam co się starać, jedna mnie wyśmiała, bo pomyłam słowo back z backpack w gimnazjum. Jednak mniej więcej rok temu znalazłam motywację do nauki języka, bo przypomniałam sobie, że mam egzamin na studiach, a ja nic na niego nie umiem… Od tamtej pory wzięłam się za siebie, ale dopiero jakiś miesiąc, dwa miesiące temu odkryłam w sobie trochę pasji do nauki języka. Naprawdę sporo czasu nad nim spędzam, choć po 14 latach nauki zauważam, że mam niesamowite braki w PODSTAWACH. Ale staram się, nie robie sobie wymówek, że nie mam talentu, czasu itd. Ostatnio nawet rozmawiałam z bloggerką, która świetnie umie angielski i dowiedziałam sie, że ona nauczyła się angielskiego w liceum…, spędzając ok. 5h dziennie, by przygotowywać się do jakiegoś egzaminu na certyfikat. Dlatego będę się starać, chętnie zajrzę do blogów poliglotów, choć mam już po części wypracowane własne sposoby na „naukę” 🙂

  • Magda pisze:

    Jestem już nie młodą osobą (50lat+). Mówiono mi że w tym wieku nie da się nauczyć języka , ale na szczęście nie słucham innych. Dwa lata temu postanowiłam że nauczę się języka angielskiego i dziś dość swobodnie sobie już radzę z mówieniem, jestem w stanie zrozumieć seriale ze słuchu, czytany tekst rozumiem bez większych problemów i, co najważniejsze, nie odstaję od młodszych, a nawet odwrotnie. Jak się uczę?
    1. Uwielbiam to robić – zawsze łączę język angielski z tym co lubię i co mnie interesuje.
    2. Metoda? Bardzo dużo słucham Wykorzystuję na to głównie czas w samochodzie, w którym codziennie spędzam 1,5 godz. Oglądam seriale. Słucham nawet bajek dla dzieci.
    3. Wykorzystuję czas najlepszej koncentracji uwagi. Słucham uważnie do momentu gdy jestem skupiona. Potem nadal słucham, ale np piosenek. Słucham często, ale krótko.
    5. Mówienie ćwiczę mówiąc do siebie. Uczę się / mówię w różnych sytuacjach: gdy biorę prysznic, robię posiłek, pracuję nazywam rzeczy i czynności które robię. Wyobrażam też sobie realne sytuacje i możliwe dialogi. Mówię o tym, co mnie bezpośrednio dotyczy, bo w realu przecież nie będę rozmawiać o fizyce jądrowej tylko o swoich doświadczeniach.
    5. Słówek właściwie się nie uczę. Wyszukuję słowa które są mi potrzebne do zbudowania wypowiedzi i tak często powtarzam zdania lub opowieść aż staną się oswojone.
    6. Zupełnie nowe i trudne zwroty zapisuję wielkimi literami i zostawiam w widocznym miejscu. Nie wkuwam ich,bo nie cierpię tak się uczyć. Ale powtarzam je, czytam i używam aż zapamiętam. Niektóre słowa pamiętam po jednym przeczytaniu,a niektóre po miesiącu. To normalne.
    7. Ważne w języku angielskim! Ucząc się nowych słów zaczynam od sprawdzania wymowy (w kilku wersjach, łącznie z akcentem) Błędem jest uczenie się tylko z książki, bo w angielskim brak jest reguł dotyczących wymowy
    7. Chodzę też na kursy konwersacyjne. Ale uczę się sama.
    8. Prawdą jest że najważniejsza jest motywacja. Trzeba więc sprawić aby nauka stała się dla nas przyjemna.
    9 I jeszcze jedno. Wszystko, co doskonałe powstaje… powoli. Życzę więc wszystkim uczącym się przede wszystkim cierpliwości.
    Sobie też, bo zaczynam przygodę z drugim językiem…

  • Daniel pisze:

    Cześć . Mam bardzo proste pytanie do ciebie jaki twoim zdaniem jest najlepszy sposób nauki języka? Uczyć sie słówek czy gotowych zwrotów nie patrząc przy tym na pisownię , żeby lapnac wymowę? Bo wydaje mi sie , ze uczenie sie słówek to nie jest dobry pomysł dlatego , ze jest np w angielskim odmiana i masz ,,meet” ,,met” i uczący sie ma mętlik o co chodzi . Co o tym myślisz? Pozdrawiam

  • Justyna Dykas pisze:

    Aha, żeby nie było – podoba mi się Wasza strona i inicjatywa i mam nadzieję, że osoby które przeczytały mój komentarz nie zniechęciły się. Macie rację, talent odgrywa najmniejszą rolę w całym procesie, ale nie możecie mówić że Krebs po prostu lubił języki…….

  • Justyna Dykas pisze:

    Ja myślę, że tutaj bardziej chodzi o filozoficzne podejście „czym jest talent”, chcesz ażebym Ci podesłała LINKA do informacji/źródła nt. mózgu Krebsa, a sam podajesz mniej wiarygodne „fakty” podparte swoimi przemyśleniami.

    Jak sam stwierdziłeś – każdy jest inny i nie ma co porównywać jednego mózgu do drugiego, ale jest pewne i niezaprzeczalne że:

    1. Jest różnica między kompozytorem a odtwórcą – chyba nie powiesz, że Bach miał wyćwiczony talent albo że Chopin siedział dniami i nocami i stworzył genialne Nokturny które do dziś ciężko przebić komukolwiek (oczywiście – rzecz gustu, jeden lubi Chopina, drugi nienawidzi jednak jego geniusz jest niezaprzeczalny).

    2. Jest różnica między nauką wielu języków z jednej rodziny językowej, a nauką wielu języków z różnych rodzin i biegłe posługiwanie się nimi. Otóż osobiście Krebsa nie znałam, ale z tego co mi wiadomo to potrafił tłumaczyć z/na kilkadziesiąt języków i nie robił tego dla siebie, ale pracował w dyplomacji, więc raczej chyba nie była to prowizorka.

    3. Wg Twej teorii każdy może nauczyć się 60 języków, jeśli będzie siedział nad tym i poświęcał temu swe życie? 🙂

    4. Nauka języków i uzdolnienia muzyczne daleko od siebie „nie leżą” – zwykle idzie to w parze, osoby które mają słuch absolutny, albo od lat grają na instrumencie lepiej przyswajają nowy język (nie mam linka do żadnego badania, wiem to z autopsji).

    5. Tak, będę się upierać że do nauki WIELU języków potrzeba wielu lat pracy, pasji oraz odpowiednich predyspozycji – ja niestety mimo wielu godzin spędzonych nad chemią nie dałabym rady być Marią Skłodowską-Curie.

    6. To co mnie uderza w Waszej teorii jest to, że twierdzicie iż Krebs był zwykłym człowiekiem, zapaleńcem który po prostu poświęcił swe życie językom i koniec. Dlaczego umniejszacie wielkim talentom?

    7. To prawda, że każdy może nauczyć się języka i jest to przykre że tak wielu się zniechęca już na starcie, bo uważa że nie ma predyspozycji – tutaj się zgadzam: każdy je ma, zależy to tylko od tego jak wykorzystamy czas na jego naukę i ile jesteśmy w stanie poświęcić.

    8. Kolejną sprawą jest akcent: jeden będzie mówił „aj low ju”, inny będzie umiał mówić bez polskiego akcentu, częściowo zależeć to będzie od pracy włożonej w mówienie danym akcentem, częściowo od indywidualnych predyspozycji.

    9. Osobiście wkładam wiele pracy w naukę języków i czasu, zdążyłam jednak zauważyć że nauka kolejnego języka przychodzi mi o wiele prościej i nie chodzi tutaj o to, że jeden język jest podobny do drugiego (np. włoski do hiszpańskiego), tylko o… chyba właśnie o to, w jaki sposób nasz mózg pracuje przy nauce kolejnych, ciężko mi to jakoś ładnie zdefiniować, bo specjalistą nie jestem. Wiem również, że mając podstawowe wykształcenie muzyczne jestem w stanie łatwiej przyswoić język obcy, niż osoby które go nie mają. Na pewno nie jestem geniuszem i nie mam wielkiego talentu, ale wiem jak bardzo potrzebne jest zaangażowanie i indywidualne predyspozycje do tego by osiągnąć cel.

    10. Nie uważam, że należy podziwiać osoby które uczą się języków tropikalnych. Mówię tylko, że nie należy umniejszać osobom które były wirtuozami w swej dziedzinie a właśnie to się próbuje robić w celach komercyjnych z czym się nie zgadzam i czego nie popieram.

    11. To, że Einstein powiedział o sobie, że nie ma talentu nie znaczy że go nie miał :).

    • Andrzej Grzebień pisze:

      Zgadzam się z Tobą, że słuch muzyczny ułatwia naukę języka. Ojczystego też uczymy się przez naśladowanie i to jest dowód na to, że każdy (bez upośledzeń w stopniu ciężkim) może się nauczyć języka. Słuch, nie tylko muzyczny, ułatwia rozdzielenie wyrazów, przyswojenie sobie intonacji i akcentu. Zabawa w parodiowanie znakomicie poprawia wymowę i akcent (kolega nauczył się na budowie austriackiego – trochę odmienny od niemieckiego – niestety, nie wiedział, że od sepleniącego Austriaka).
      Nauka języków to ćwiczenie pamięci i aparatu mowy – ta umiejętność procentuje przy nauce kolejnych języków, a ćwiczenie pamięci przydaje się w życiu.
      No i motywacja – moja córka podłapuje akcent lokalny i go stosuje. Kolega świetnie mówiący po niemiecku, gdy zamieszkał w Austrii przeszedł na austriacki akcent i czasami słownictwo (jest dość gruby słownik niemiecko-austriacki, ale i amerykańsko-angielski). Ale mieliśmy kolegę prawie 15 lat na kontrakcie w Holandii i poza angielski nie wyszedł, bo wg niego, po co. A na zakończenie nastawienie poligloty do esperanto – ojciec w gimnazjum miał z takim do czynienia „po co ci esperanto, nauczysz się greki, włoskiego, niemieckiego, francuskiego, angielskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego i jakiegoś lokalnego w razie potrzeby i po co ci esperanto”. Jak mawiał mój kolega – podstawy uniwersalnego języka w komunikacji bezpośredniej daje PANTOMIMA, zaś na pytanie co zrobić gdy w czasie rozmowy zgaśnie światło? Przy rozmowie z dziewczyną można próbować przejść na braila. Życzę powodzenia i wytrwałości.

  • Justyna Dykas pisze:

    Cześć, nie do końca się zgodzę że do nauki języka nie potrzeba talentu i że wystarczą tylko chęci. Mogę się zgodzić z tą teorią jedynie w momencie, gdy mamy na myśli języki które chcąc czy nie chcąc towarzyszą nam przez wiele lat, jak np. angielski który jest wszędobylski – słuchając muzyki, oglądając filmy język sam jakoś do nas „dociera”.

    Również mogę powiedzieć o sobie, że zaczęłam się uczyć języków późno – na szczęście – nie za późno. 🙂 Z jakichś względów przecież ileś tam osób uczy się grać na skrzypcach, ale tylko niewielki procent zostanie wirtuozem. Podobnie jest z każdą inną dziedziną. Osobiście bardzo lubię porównywać języki obce do muzyki, myślę że poniekąd jest to jedno i to samo.

    Siła nie jest w ilości języków jakimi się posługujemy. Zresztą niejedne badania dowiodły, że nauka kolejnych języków (powiedzmy – od trzeciego) jest coraz łatwiejsza nie dlatego, że uczymy się kolejno francuskiego, portugalskiego, włoskiego i słowa, gramatyka, składnia są do siebie podobne, ale dlatego że nasz mózg się rozwija i jego neuroplastyczność – wiem po sobie – obecnie jestem w stanie opanować język obcy na poziomie biegłym w ciągu ok. 2-2,5 miesiąca, po prostu wszystko zaczyna „mi wchodzić” niebywale szybko, ale to efekt długiej i ciężkiej pracy (no i miłości do języków obcych, ich brzmienia, wykształcenie muzyczne również pomogło).

    Myślę, że każdy hiperpoliglota ma w sobie pasję do nauki języków (poliglotów jest wiele, czasem nawet nie zdają sobie z tego sprawy że nimi są), więc hasła typu: „nie mam talentu” są nieuzasadnioną skromnością. Pasja i praca również są dużym talentem, bez pasji i pracy nie byłoby wielkich geniuszy jak np. Einstein.

    Więc podsumowując, uważam że talent swoją drogą – musi on istnieć jeśli ktoś jest w stanie posługiwać się biegle kilkunastoma językami, przecież udowodniono że mózg Krebsa różnił się od „normalnego”, on znał 60 jak nie więcej, jednak zgadzam się – każdy może nauczyć się kilku języków na poziomie B2, języków z tej samej grupy językowej, jednak nauka kilku języków typu koreański, japoński, perski, rosyjski i biegłe posługiwanie się nimi mimo braku styczności od dzieciństwa to jest sztuka, którą trzeba podziwiać i wspierać osoby które zdecydowały się związać z tym swe życie.

    Osobiście uważam, że każdy ma swoją drogę i jeden będzie poliglotą bo tego chce, inny zaprzestanie na angielskim i tutaj ważne są właśnie CHĘCI. 🙂 Znam osoby które mają słuch absolutny i uczą się języków, jednak zaprzestają na 3, mimo że z powodzeniem mogłyby „pocisnąć” do 10.

    Pozdrawiam wszystkich „zapaleńców” 🙂

    • Artur Zygmunt pisze:

      Hej Justyno,

      Wielkie dzięki za komentarz!

      Nie bardzo rozumiem w jaki sposób to, że mały procent osób zostaje wirtuozami w swoich dziedzinach jest dowodem na istnienie czegoś takiego jak talent? To jest jeden z wielu wniosków jakie można wyciągnąć.

      Problem z talentem polega na czymś trochę innym. Każdy mózg jest inny. Każdy mózg jest całkowicie indywidualny – w żadnym mózgu 2 ludzi nie ma identycznych ścieżek neuronalnych. Gdy tak spojrzysz na mózg, to okaże się, że niemożliwe jest porównywanie osiągnięć dowolnych 2 osób. Porównywanie możliwości (talentów) 2 osób jest jak porównywanie możliwości psa i kota… To jest po prostu bezsensowne z czysto biologicznej perspektywy.

      Skoro każdy mózg jest inny to nie da się w ogóle zdefiniować czym jest talent… bo DLA KAŻDEGO MÓZGU BĘDZIE TO COŚ INNEGO!!!

      Dlaczego mało osób zostaje wirtuozami skrzypców? Bo mało osób aż tak mocno się tym pasjonuje, żeby zainwestować w to całe swoje życie. Nie ma tu żadnej magii.

      Na poziomie normalnego funkcjonowania w społeczeństwie praktycznie nikomu nie potrzebne jest inwestowanie całego swojego życia w zgłębianie tajników i najgłębszych zakamarków języka obcego. Wystarczy, że dogadam się płynnie na wszystkie interesujące tematy.

      Mam odczucie, że na siłę mieszasz pojęcia pracy, pasji i talentu. Einstein pisał o tym jak marginalne znaczenie w jego osiągnięciach miał talent (oczywiście nigdy nie definiował tego czym talent jest… więc może tak naprawdę chodziło mu o pasję…). Jak zwał tak zwał… w całym micie talentu chodzi o to, że nikt z nas nie rodzi się z żadnym talentem, a jedynie na drodze odkrywania świata wydobywamy na zewnątrz swoje pasje i podążamy za nimi lub nie.

      Uwielbiam takie stwierdzenia Justyno „talent musi istnieć, bo udowodniono, że mózg Krebsa różnił się od „normalnego”. Cudo 🙂

      Bardzo chętnie zobaczę wyniki badań mózgu Krebsa… z tego co szukałem na temat Krebsa, to niestety wiadomo tylko, że żył, znał dużo języków i zmarł. Nie znalazłem żadnych wiarygodnych badań nad jego zdolnościami językowymi. Ale z największą przyjemnością je obejrzę. Możesz podesłać linka?

      Potem pięknie sugerujesz, że każdy może nauczyć się kilku języków z jednej rodziny na poziomie B2 i że należy podziwiać tych co uczą się języków „tropikalnych”. Czy to jest argument do tezy, że do biegłego opanowania egzotycznych języków jest potrzebny talent, czy tak tylko próbowałaś bronić własnego ego? Nie rozumiem.

      Widzisz kłopot z teorią istnienia talentu polega przede wszystkim na tym, że ludzie traktują go jako wymówkę przed wzięciem się do roboty. Dlatego staramy się demitologizować pojęcie talentu. Krytykujemy, argumentujemy i wyjaśniamy.

      NIE MA ZNACZENIA CZY ISTNIEJE COŚ TAKIEGO JAK TALENT, PONIEWAŻ MA ON MARGINALNE ZNACZENIE DLA 99% LUDZI w 99% SYTUACJI.

      Jak coś Ci jest potrzebne to znajdź sposoby na opanowanie tego w sposób łatwy i przyjemny, poszukaj w tym kawałka swojej pasji i eksploruj to do momentu do którego chcesz. Jeśli wkręcisz się tak, że staniesz się (jeśli uprzemy się przy porównywaniu) jednym z 500 najlepszych na świecie w wybranej dziedzinie… to wtedy zastanów się czy ma dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie czy masz czy nie masz „talentu”.

  • Asia pisze:

    A ja powiem nie nie wiem czy można odpuśćić gramatykę lecz wręcz należy a kiedy w przypadku gdy twoim celem nie jest rozwiązywanie testów ,zdawanie egzaminów a chcesz się jak najszybciej nauczyć mówić biegle .To nie ucz się gramatyki i jest to jedna z najważniejszych zasad chociaż dla wielu uczących sie brzmi nie prawdziwie ,chocażnie rozumiem bo przecież ucząc sie mówić ojczystego zakładam że rodzice nie uczyli was gramatyki aby poprawnie mówić.Gramatyka tylko spowalnia sieje dodatkowy chaos zamiast poprawnie biegle mówić będziesz się skupiał tylko na zasadach i końcówkach będziesz wtedy mówił zacinając się nie spontanicznie.O dziwo wtedy właśnie bardziej po murzyńsku.Języków lepiej uczyć się podświadomie a nie świadomie.Zresztą możesz się odwołac do 5 zasad w internecie jak najszybciej nauczyć się np angielskiego .Podpisuja sie pod tym niektórzy tłumacze przysięgli oraz lektorzy z zagranicy.

  • Sirl pisze:

    Nie wiem, czy można sobie tak całkiem odpuścić naukę gramatyki. Raczej nie, lepiej jest uczyć się całościowo. Ale na pewno ważne jest to, żeby mówić, ja szczerze miałam największy problem z tym, żeby się do mówienia przełamać. Ale bardzo pomogło mi to, że byłam na kursie zagranicznym z Glossą. Jak się nie ma kontaktu z językiem ojczystym i nie ma wyjścia to się trzeba do mówienia przełamać.

  • Kaja pisze:

    Ludzie przede wszystkim odpuście sobie gramatykę ona zupełnie nie jest potrzebna by opanować język ,w szkołach nie uczą języka komunikacji tylko uczą o języku .Gramatyka to opis języka z zewnątrz a nie element języka.Małe dziecko jak uczy się języka ojczystego to nawet nie wie co to jest gramatyka a zaczyna mówić stosunkowo szybko .Dlaczego w języku polskim uczą nas gramtyki jak już biele mówimy gdzieś na poziomie 3 klasy ,a wjęzyku opcym na odwrót .Robią nam wodę z mózgu,to tylko opóżnia mowę i sieje chaos dlatego osiągamy tak słaby poziom językowy.Dlatego przeciętny Kowalski na zmywaku w Angli szybciej nauczy sie języka niz po latach .żmudnej nauki w szkole bo nikt tam nie wykłada mu gramatyki.Człowiekowi starszemu dopiero trudno jest zrozumieć gramatykę jeszcze trudniej jest mu ją stosować w praktyce zamiast się swobodnie komunikować będzie się zastanawiał nad zasadmi jak gramatycznie i wszystko poukładać i będzie raczej się zacinał niż mówił.

  • Joanna pisze:

    i potrafie dziennie siedziec po 2 – 3 godz, raz w tyg przerwa od jezyka a nic mi nie wchodzi do glowy … co robic jak sie uczyc 😉

  • Joanna pisze:

    ja np ucze sie jezyka angielskiego, ale w ogole kompletnie nie mam pamieci do niego, jak sie uczyc aby sie nauczyc ??

  • bezczas pisze:

    Bardzo chciałabym w to wierzyć, że jeśli się chce to można, że nie trzeba mieć ponadprzeciętnej inteligencji czy jakichś naturalnych predylekcji do nauki języków, ale (pogodna rezygnacja) uczę się angielskiego już dłuższy czas (podstawówka, gimnazjum, liceum), zrobiłam dość spory postęp między gimnazjum a liceum, bo porzuciłam książkowe metody zdobywania wiedzy (połącz, zatańcz i zaśpiewaj) i starałam się uczyć we własnym zakresie, przyniosło to jakieś efekty. Teraz jestem na studiach, ale zajęcia z angielskiego powodują u mnie tylko rozrastanie się dramatu – całe życie zakreślanie w kółeczka poprawnych odpowiedzi, dostaję niemalże ataku histerii, zupełnie się nie dba o żywy język. Miałam taki okres, że naprawdę intensywnie przykładałam się sama do nauki (nadal w sumie tak jest, mam pen-frienda i to mnie zmusza do pewnej systematyczności w myśleniu po angielsku), uczyłam się słówek, słuchałam piosenek, mówiłam do siebie etc., starałam się zahaczyć o każdą możliwą sposobność nauki (poza tą najbardziej oczywistą – wyjazd), żyć tym, nadal regularnie do siebie mówię, podśpiewuję sobie po angielsku, anglojęzyczne filmy oglądam tylko z oryginalnymi napisami a te, które widziałam, staram się, można by jeszcze wymieniać więcej, ale nie o to mi idzie, nieśmiało podejrzewam, że może… angielski nie jest dla mnie, że ja się tak staram, uczę, ciągle czegoś szukam, zapamiętuję idiomy, mam jakieś poczucie, że mogłabym się w miarę sprawnie z kimś porozumieć, ale… mam wrażenie, że to jest poza mną, że nie mogę tego objąć, tych struktur, chociaż wiele osób mówi, że angielski jest prostym językiem, że niektóre zwroty są wręcz zabawne, bo tak literalne, może w tym, paradoksalnie, leży mój problem? Może jestem za bardzo przywiązana do polskiego, który miłuję nadmiernie i nie potrafię sobie całkowicie przeprojektować myślenia na angielski. Nawet jak płynnie mi idzie pisanie, pojawia się taki moment, że jest ściana i nie wiem jak to ująć, i potem mam tak przez każdą, żądającą uwiecznienia, myśl, że to nie jest to, ja tego nie czuję, nie czuję tych konstrukcji, chociaż to też nie jest tak, że ja angielskiego nie lubię, przepadam za nim bardzo. Jestem już na etapie rezygnacji (w tym sem. kończę lektorat), bo mam wrażenie, że jakakolwiek moja aktywność nie przynosi efektów, a co więcej, przekonuje mnie do tego, że może rzeczywiście tak jest, że angielski po prostu nie jest dla mnie, nie potrafię się z nim zespolić, jak w „Dniu Świra”. Chcę się zapisać na francuski, zdobyć podstawy i potem uczyć się sama, może to będzie to, a podobno zawsze łatwiej jest się uczyć kolejnego języka, francuski marzy mi się od dawna.

    • Artur Zygmunt pisze:

      Twoje przywiązanie do polskiego nie ma tutaj żadnego znaczenia. Nie jesteś w stanie świadomie „przeprojektować” swojego mówienia z jednego języka na drugi.

      Tutaj właśnie leży problem. Języka najbardziej naturalnie uczymy się nieświadomie, a nie świadomie (zakuwając listy słówek i zasady gramatyczne).

      Podstawą i fundamentem nauki nowego języka jest jego słuchanie. Powinno ono stanowić średnio 60% czasu nauki (na początku 100%, a w miarę osłuchania mniej).

      Większość osób, z którymi rozmawiamy i które mają duże problemy z nauką popełnia właśnie ten błąd – nie słuchają obcego języka wcale lub w bardzo małych ilościach.

  • Gregory pisze:

    Mam pytanie z innej beczki. Naukę jakiego języka poleca się osobom z problemami słuchowymi. Sam mam obustronny niedosłuch, wspomagam się aparatem, i choć w języku polskim nie stanowi wielkiego problemu, to już słuchowość angielskiego stanowi pewną barierę, szczególnie zlewanie się słów w przypadku szybkiego mówienia. Ale do rzeczy – czasy mamy jakie mamy, chęci mam ogromne, chciałbym podjąć się nauki języka hiszpańskiego. I teraz pytanie – jak z barierami? To język melodyjny, ale mówi się raczej tak jak się pisze? Francuskiego nigdy się nie podejmę – słuchowo piękny, ale wymiękam. Niemieckiego uczyłem się sporą ilość czasu – ale nauki nie wspominam mile, więc sporo zapomniałem. Już myślałem o czeskim 🙂 Jest podobny do polskiego, w sensie twardości. Ale wróćmy do pytania – hiszpański? Czy może włoski? Kompletnie różne od angielskiego, boję się że zwyczajnie przez swoje problemy zmarnuję czas na próby władania.

    I drugie pytanie – zacząć powoli od multimedialnych kursów/książek czy jednak szkoła językowa?

    • Witaj Gregory,

      Zacznij od osłuchania się z językiem, którego chcesz się uczyć, zanim jeszcze zabierzesz sie za naukę słówek. Na to możesz poswięcić czas. Wybierz ulubioną książkę i mając przed sobą polski tekst, słuchaj po hiszpańsku audiobooka. Słuchaj dobrej jakosci materiały, gdzie lektor mówi wyraźnie i w miarę wolno. Jesli takiego nie znajdziesz, możesz zwolnić tempo mówienia lektora, korzystając z programu np. BestPlayer czy VLC. Warto uczyć się języka, mimo wszystko! Zawsze! Zacznij od słuchania, a potem dopiero zastanawiaj się nad dalszą drogą.

      Powodzenia!
      Kasia

  • Natalia pisze:

    Mam 15 lat i uczę się języka angielskiego od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Teraz jestem w trzeciej gimnazjum i potrafię ułożyć tylko proste i krótkie zdania. Mam mały problem , bo jak ja się uczę jakiś zdań to po jakimś czasie ( oczywiście uczę się tych zdań 2 tygodnie,potem je zdaję nauczycielce i dostaję 5 lub 4) no po prostu zapominam jak one brzmiały i co one oznaczały… ze słówkami mam taki sam problem. Dlatego mam takie małe pytanie… jak mogę nauczyć się języka angielskiego, ucząc się tych słówek i zdań i je zapamiętać na bardzo długo. No po prostu chcę się nauczyć tak języka angielskiego żebym mogła się porozumieć z kimś kto nie potrafi języka polskiego, żebym mogła się porozumieć z jakimś anglikiem.

    • Michal Grzeskowiak pisze:

      Droga Natalio. Odpowiedź jest prosta. Zapominamy to, czego nie używamy. Dlatego najlepsze dla Ciebie będzie znalezienie sobie naturalnych kontekstów do używania języka w praktyce. Zwróć też szczególną uwagę czy uczysz się przydatnych rzeczy. Polecam uczenie się przede wszystkim wyrażeń, których możesz regularnie używać w komunikacji. Skup się na najważniejszym i praktykuj 🙂
      Powodzenia!

    • Kasia pisze:

      Cześć Natalio! 😀

      Możesz też skorzystać z programu Anki. Są to niby fiszki z powtórkami, ale bardzo przydatne 😀 Ja osobiście polecam dodawanie materiału do programu jeszcze tego samego dnia, kiedy dostajesz materiał do nauczenia. Program na komputer jest darmowy, identycznie jest na komórce.

  • Aleksandra pisze:

    Mam 14 lat, no i chciałabym się nauczyć języków obcych 🙂 Mam pytanie – jak Pan nauczył się tak szybko jednego języka, uczył się Pan codziennie po 20 min, słuchając muzyki , czy czytając książkę, a może wklepując słówka i gramatykę ;p bo nie wiem właśnie na czym to polega że ktoś staje się poliglotą 🙂

    • Michal Grzeskowiak pisze:

      Droga Aleksandro! To, że ktoś staje się poliglotą polega dokładnie na stawianiu jednego małego kroku każdego dnia. To maraton, a nie sprint 🙂
      Każdego języka uczyłem się trochę inaczej i odbywało się to na zasadzie prób i błędów. Absolutnie nic nie wklepuję. Przeczytaj proszę napisany tutaj artykuł o zasadach uczenia się języków- on może Ci bardzo pomóc 🙂
      Pozdrawiam!

  • Marta pisze:

    Muszę uczyć się jednocześnie dwóch języków, angielskiego z wiadomych przyczyn w dzisiejszych czasach i holenderskiego, ponieważ mieszkam w Holandii i chcę kontynuować naukę, a muszę kontynuować ją tutaj. Oby dwa języki w jakimś stopniu umiem, po holendersku rozmawiam, po angielsku mam opory w mówieniu, i trochę gorzej rozumiem ze słuchu niż z tekstu czytanego. Czasem trochę mieszają mi się te języki: mówiąc po holendersku wciskam angielskie wyrazy i na odwrót, chociaż po angielsku prawie nie rozmawiam, a ostatni raz był dawno. Ale zyskałam nową motywację do nauki i już wiem, że uczenie języków może być przyjemne. A za trudności w nauce wcale nie odpowiada mój brak talentu, tylko złe nastawienie 🙂

    Pozdrawiam i życzę wszystkim owocnej nauki języków 🙂

  • Renia pisze:

    Czy dysleksja jest przeszkodą do nauki języków ?Filmu nie zrozumiałam bo nie znam angielskiego ,więc nie zrozumiałam o czy rozmawialiście ,wiem tylko że są osoby które bardzo szybko i łatwo uczą się języków obcych a inni wkładają dużo pracy w naukę a efekty są słabe,więc to może nie zdolności do języków ,a może ogólnie zdolność do nauki decyduje o efektach?
    Pozdrawiam i czekam na odpowiedź.

    • Dysleksja nie jest przeszkodą w efektywnej nauce języków, tak jak nie jest przeszkodą w nauce języka ojczystego.
      Zgadza się- niektórzy wkładają dużo pracy w naukę, a efekty są słabe.
      Co to oznacza:
      – stosują konsekwentnie nieskuteczne strategie
      – sabotują się ograniczającymi przekonaniami
      – traktują naukę jak przykry obowiązek, a nie jak zabawę
      Zdolność do nauki NIE jest wrodzona- po prostu należy o nią dbać. Tak jak dobrą dietą i ćwiczeniami dbamy o ciało, tak samo:
      – zdrową motywacją,
      – wspierającymi przekonaniami,
      – dobrymi emocjami,
      – skutecznymi strategiami,
      dbamy o naszą zdolność uczenia się
      Pozdrawiam! Michał

  • Przemek pisze:

    O tym, że nie potrzeba talentu do nauki języków wiedziałem już od dawna. Od wielu lat uczyłem się angielskiego, ale myślę, że najwięcej nauczyłem się go poprzez oglądanie filmów i słuchanie piosenek. Gdy wyłapie w piosence słówko, którego nie rozumiem, a później sprawdzę co znaczy, to zapamiętuję je już na zawsze, bo gdy słyszę dany kawałek, kojarzy mi się właśnie z tym słowem. Za rok chcę wyjechać do Hiszpanii, więc zabieram się do nauk drugiego języka. Moim największym problemem są wymówki i systematyczna praca. Pamiętam jak dużo się zapomina, gdy na 2 tygodnie odłoży się naukę. Całe szczęście jest mnóstwo fajnych hiszpańskich piosenek i filmów 🙂
    Co do drugiego pytania, to wyznaczę sobie krótkoterminowe cele językowe, co 1 lub 2 miesiące, aby śledzić postępy w nauce. Przejrzę blogi, które poleciłeś w artykule i wyłapie z nich wskazówki najlepiej do nich pasujące.
    Świetny artykuł swoją drogą!! Pozdrawiam 🙂

  • Asia pisze:

    Zastanawiam się jak wprowadzić w życie naukę wielu języków czy uczy sie jezyka wtedy gdy sie opanuje jeden biegle to bierze sie za nastepny czy uczy sie kilku na raz np. przeznaczajac 30 min na jeden drugie 30 min na drugi, czy tez np w poniedzialem ucze sie jezyka X a we wtorek Y. Jak poligloci to rozwiazuja.

    • Asiu =))) Są dwa typy poliglotów.
      1) Tacy, którzy skupiają się jednocześnie tylko na jednym języku, maksymalnie dwóch. Inwestują całą energię w naukę jednego, jednocześnie utrzymując kontakt z pozostałymi językami, które znają. Jeśli uczą się dwóch języków jednocześnie, to zazwyczaj są to języki z innych rodzin językowych, żeby nie mieszać podobnych języków. Z mojego doświadczenia to najefektywniejsze podejście.
      2) Jest kilku poliglotów, którzy starają się studiować nawet kilkanaście języków jednocześnie, ale przez to poznają każdy z nich bardzo powierzchownie, bo po prostu nie ma fizycznej możliwości na wniknięcie dobrze w każdy z nich.
      Zależy więc czego chcesz i w jakim czasie- osiągnąć w ciągu roku biegłość w dwóch językach, czy poznanie powierzchowne dziesięciu. Ja aktualnie mówię w pięciu, uczę się kolejnych czterech, jednak kładę nacisk na jeden język przez 3-6 miesięcy.
      Eksploruj co najlepiej z Tobą rezonuje =)))
      Pozdrawiam!
      Michał

      • Asia pisze:

        Obecnie uczę sie angielskiego (już 2 rok), a wiele lat temu uczylam sie w szkole francuskiego i teraz po latach kompletnie zapomnialam francuskiego i chcialabym go sobie przypomnieć/ nauczyć sie. Dlatego pytam jak praktycznie pogodzic nauke tych dwoch języków równocześnie. A póżniej zaplanowalam sobie włoski, hiszpański i japoński, ale to na razie plany

        • Asiu 🙂
          Te języki spokojnie możesz studiować równocześnie. Co prawda mają dużo podobnych elementów (bo Galowie najeżdżali na Celtów 🙂 ) ale jednak są to dwie rodziny językowe, zupełnie inna muzykalność języków, więc nie ma przeszkód.
          Jak to sobie zaplanujesz, to już zależy od Ciebie. Pamiętaj tylko że efektywniejsze dla umysłu są sesje krótkie i częste, więc lepiej 20 minut dziennie codziennie, niż np. 4 godziny raz w tygodniu.
          Good luck! I believe in You =)))

  • >
    Hide picture