Pamiętam, że w podstawówce zawsze porównywałam się do Izy. Była najlepszą uczennicą w klasie. Iza miała piątki, Kasia miała trójki. Iza była zawsze chwalona, Kasia zawsze „mogła lepiej”. Kiedyś zapytałam Izę jak ona to robi, że ma takie dobre oceny. Z początku nie chciała mi powiedzieć. Jednak w 6 klasie przyznała się, że cały jej sekret leży w uczeniu się wszystkiego na pamięć. (mimo, że jej sekretem nie były techniki pamięciowe, czytaj dalej…)
„Jak to na pamięć?” – zapytałam. „To proste” – odpowiedziała Iza – „Powtarzam na głos tak długo, aż opanuję z książki wszystko idealnie.” W mojej głowie powstał wielki znak zapytania.
„Pokażę Ci” – powiedziała Iza podając mi książkę od historii – „Otwórz na dowolnej stronie i podaj mi pierwszy wyraz”. Otwarłam książkę i podałam wyraz. Przyznam Ci się szczerze, że musiałam wyglądać jak totalny głupek patrząc z otwartą buzią jak zaczyna mówić z pamięci treść książki.
„A ja myślałam, że nauka polega na zrozumieniu!?” – pomyślałam – „Wolę mieć trójki, lecz rozumieć co czytam, niż powtarzać bez zrozumienia jak papuga.” Mijały lata, a ja (chyba po prostu z lenistwa) trzymałam się swojej strategii rozumienia.
Pod koniec studiów poznałam techniki pamięciowe. To było super! Błyskawicznie i bezbłędnie zapamiętywałam 80 cyfr po przecinku liczby Pi, kolejność talii kart do gry, kilometrowe listy zakupów. Uwielbiam bawić się swoją wyobraźnią, więc łatwo tworzyłam kolorowe, nielogiczne i szalone historyjki mnemotechniczne.
Tak jak chyba wszystkich fascynował mnie również fakt, że techniki pamięciowe były stosowane już w starożytności. W końcu to ostateczne potwierdzenie i dowód na absolutną słuszność i uniwersalność tej metody.
Jak można lepiej zbudować wiarygodność metody jak nie poprzez jej wielowiekową tradycję popartą geniuszami-celebrytami? Nikt nie jest w stanie się temu oprzeć… na pierwszy rzut oka.
Cyceron, Demostenes, św. Tomasz i św Augustyn tworzyli swoje miasta pamięci, za pomocą których zapamiętywali setki czytanych książek, nowe idee i koncepcje oraz wszystko, co się wtedy działo. Ten dowód społeczny wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że na mnemotechnikach zakończyła się moja edukacja jako trenera poprawy pamięci.
„W końcu poznałam coś, co działa od zawsze” – myślałam sobie – „Teraz już nikt nie będzie cierpiał z powodu słabej pamięci”. Byłam pełna nadziei, że uratuję świat od zapominania, aż do czasu, gdy…
Zaczęłam pracować jako trener szybkiego czytania. Wtedy zauważyłam, że nie dla wszystkich mnemotechniki są łatwe i intuicyjne. Często cała grupa głowiła się nad wymyśleniem obrazu, który mi przychodził do głowy w ciągu sekundy. Jedni łapali techniki pamięciowe w kilka minut, inni wcale.
Moje panaceum pamięci przestało być tak oczywiste, ale cóż… ja miałam narzuconą metodykę przez firmę, dla której wtedy pracowałam i płacono mi bardziej za dobre samopoczucie kursantów niż za ich efekty.
Dalsze konfrontacje z rzeczywistością oraz godziny dyskusji z moim partnerem Arturem Zygmuntem (który po treningach NLP stał się wytrychem na wszelkie wątpliwości i przez to stymulantem do rozwoju nowych koncepcji) zaowocowały szukaniem i testowaniem zupełnie innych podejść niż mnemotechniki. Wyniki tych badań i poszukiwań zawarłam w kursie „Kod Pamięci. 3 Fundamenty”, w którym w przeciwieństwie do wszystkich innych trenerów nie uczę ani jednej mnemotechniki. Jednak to był dopiero początek przygodą z technikami pamięciowymi…
Ostatnio dużo pracuję indywidualnie ze studentami wymagających kierunków jak: medycyna, fizjoterapia, farmacja, prawo, budownictwo czy robotyka. Przyznaję szczerze, że mimo mojego silnego przekonania o nieograniczonym geniuszu ludzkiego mózgu niektóre wzory czy schematy przyprawiały mnie o mdłości. To naprawdę duże wyzwanie, jednak przyjęłam je po męsku, czyli na klatę 🙂
Podczas jednego z coachingów siedzieliśmy nad długim i skomplikowanym wzorem, który wyglądał tak:
Jazda bez trzymanki, nie sądzisz?
Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to pytanie: do czego potrzebujesz tego wzoru? Czy używasz go do rozwiązania zadań? Czy masz umieć go wyprowadzać? Czy po prostu potrzebujesz umieć go na pamięć na egzaminie? Te pytania miały oczywiście zdiagnozować czy będziemy mogli użyć skrótu w postaci jakiejś szalonej, zabawnej historyjkowej mnemotechniki i przejść do rzeczy bardziej przyjemnych.
Okazało się, że ten konkretny wzór jest potrzebny tylko do egzaminu. „Czyli masz się go nauczyć na pamięć?” – powiedziałam – „Nic prostszego! Zastosujmy sprawdzone techniki pamięciowe!” (tak jakby u Cycerona zapamiętywanie takich wzorów było na porządku dziennym… tia 🙂
Po chwili zapamiętywaliśmy wzór używając skojarzeń, obrazów i historii. To była naprawdę dobra zabawa! Gdy jednak przyszło do odtworzenia wzoru, zaczęły się schody…
„Ja nie rozumiem tego wzoru” – powiedział Przemek, patrząc na swoją kartkę z kilkoma błędami we wzorze. „Nie poddamy się! Dawaj, jeszcze raz” – powiedziałam i ponownie powtórzyliśmy całą historię. Jednak i tym razem przypominał sobie z błędami i emocjonalnym niesmakiem.
„Kurka, o co tu chodzi?” – zastanawiałam się – „Historyjka i obrazy są genialne! To powinno działać doskonale”. „Ja po prostu nie rozumiem tego wzoru!” – stwierdził po raz drugi Przemek.
Wtedy naprawdę mnie olśniło. Przypomniałam sobie Izę ze szkoły podstawowej i moją decyzję nauki ze zrozumieniem.
Pomyślałam, że wielcy, starożytni filozofowie poświęcali całe swoje życie na zrozumienie koncepcji, zanim zaczęli je zapamiętywać za pomocą technik pamięciowych.
Kolejny raz poczułam mocno, że:
Zapamiętywanie bez zrozumienia nie ma żadnego sensu.
Zmieniliśmy strategię i zaczęliśmy zapamiętywać wzór ze zrozumieniem:
Okazało się, że praktycznie cały wzór zapamiętaliśmy dobrze. Zabrakło jedynie jednego malutkiego elementu. Wtedy wyobraźnia i techniki pamięciowe znalazły swoje zastosowanie. Za ich pomocą w wyobraźni powiększyliśmy ten fragment wzoru i daliśmy mu rażący kolor.
Podczas kolejnego sprawdzenia, Przemek doskonale odtworzył cały wzór. Co więcej był tym razem zadowolony z nowej strategii. A to powodowało, że chciał więcej…
Ta sama technika generowania zrozumienia zadziałała doskonale podczas kolejnych, długich i skomplikowanych wzorów. Za pomocą zasad mnemotechnicznych jedynie dokończyliśmy dzieło konstrukcji silnej ścieżki pamięciowej, wtedy kiedy była potrzeba.
Wnioski z tej historii są proste:
Kasia Szafranowska: Ekspertka i trenerka szybkiej nauki. Od 2002 roku zaraża entuzjazmem ucząc najskuteczniejszych strategii czytania, zapamiętywania, zdawania egzaminów oraz rozwoju osobistego. Wykładowca Wyższej Szkoły Filologicznej. Autorka Metody Aktywnego Mówienia do szybkiej nauki języka angielskiego.
Sesja wygasła
Proszę zalogować się ponownie. Strona logowania zostanie otwarte w nowym oknie. Po zalogowaniu można ją zamknąć i wrócić tutaj.
Gratuluję pomysłu! Reszcie znalazł się ktoś, kto oprócz celów widzi również drogę! Tak, do źródła zawsze pod prąd, więc naprawdę życzę wytrwałości i przekonania we własny geniusz! Ja w swojej skromności i zawodzie nauczyciela wciąż walczę o prawdę i sens tego wszystkiego, co szkoła i nauka w niej ze sobą niesie.
Dziękuję za artykuł i jeszcze raz GRATULUJĘ!
Marcin Kielin
Powiem Ci Kasiu, że doszłam niedawno do tego samego wniosku 🙂
Mam cały czas jakieś zaliczenia czy kartkówki i zastanawiałam się dlaczego z niektórych przedmiotów wystarczy, że przeczytam coś raz i wszystko dobrze pamiętam, a z innych czytam i czytam i czytam, a jak przychodzi do przypomnienia sobie czegoś – nagle tabula rasa…
Stwierdziłam, że zapamiętuję lepiej treści, które po prostu rozumiem, więc są one dla mnie jakby logiczne i łączą się w jedną całość. Jedna informacja płynnie prowadzi mnie do następnej i tak powstaje cały obraz.
Gorzej z przedmiotami dla mnie “abstrakcyjnymi”. Wtedy niestety muszę dużo czasu poświęcić na zrozumienie, a jeśli tego czasu nie ma, a trzeba coś zaliczyć no to cóż… zostaje pamięciówka.
Pozdrawiam!
Tak rzadko zdarza się nam wypuszczenie artykułu bez konkretnej techniki czy ćwiczenia, że faktycznie łatwo zwrócić uwagę na to, że jeden na 20 jest bardziej historyjkowy i “do myślenia” zamiast do robienia 🙂
W pełni potwierdzam takie podejście. Mnie osobiście zawsze było łatwiej coś zrozumieć niż wykuć “na blachę”. Jeśli coś rozumiem to zapamiętanie wymaga niewielkiego treningu.
Miałem kiedyś przygodę z nauczaniem fizyki w LO. Zacząłem pracę 1 grudnia jako zastępca nauczycielki na wychowawczym, uczniowie mieli koszmarne opóźnienia w programie od 13 grudnia były przymusowe wakacje (stan wojenny) i od nowego roku zastanawiałem jak nadgonić opóźnienia. Postawiłem na zrozumienie, intensywny wykład 15 min, minuta relaksu, doświadczenia i eksperymenty z komentarzem, minuta relaksu i nauka rozwiązywania zadań. Do końca marca dogoniłem program i praktycznie wszyscy uczniowie z co najmniej 8 klas mieli opanowaną wiedzę w stopniu co najmniej dostatecznym. Cały czas kładłem duży nacisk na zrozumienie a nie kucie na blachę i dało to naprawdę dobre rezultaty. Gdy skończyła się umowa dyrektorka chciała ze mną podpisać umowę na stałe, ale cóż “bodaj byś cudze dzieci uczył” a poza tym chciałem pracować w swoim zawodzie.
Kasiu, dawno już nie czytałam, z takim zaangażowaniem kiwając swoja własną głowa nad Twoimi zdaniami;) Zgodzę się, że nie wszystkie techniki zapamiętywania zawsze się sprawdzają i działają na każdego. Ludzie są tak różni, że czasem trafisz na kogoś, kogo umysł jest bardzo trudno zrozumieć, bo jest tak inny – i dla takich osób trzeba się ostro “nakombinować”, żeby im pomóc czy coś wyjaśnić. Drugą sprawą jest, że nie każdy ma tak barwną wyobraźnię i niestety nie da się jej wywołać w sekundzie, bo to jednak też wymaga trochę treningu, czytania i słuchania:) – powrót do dzieciństwa:) Co do wzorów itp, to rzeczywiście są to czasem tak obce “formy”, że nie wiadomo, jak się za nie zabrać – i wtedy warto zapytać o poradę kogoś zupełnie odmiennego od nas – może nam podsunąć zupełnie inny, swój własny sposób na naukę czy zapamiętanie czegoś, tak, że nie tylko zapamiętamy, ale poszerzymy nasze własne pole”myślenia i przetwarzania” – i mogę tu całkiem poważnie polecić rozmowy z dziećmi:) pozdrawiam.
Cóż, chylę czoła przed wszystkimi sprytnymi sposobami zapamiętywania w Twoich kursach, ale z tym wzorem to jest całkiem nie tak. Nie wiem po co się go uczyć bez zrozumienia. “Układanie obrazka” (w głowie, po to by go zapamiętać) jest banalne jeśli rozumie się symbole i to do czego się ten wzór stosuje. Jeśli ktoś zrozumiał wykład, to na na ogół i wzór jest łatwy do zapamiętania (przecież jest wiele bardziej skomplikowanych wzorów).
Pozdrawiam
Jakoś nie mam przekonania do tych memotechnik…
Brak konkretnych ćwiczeń. Dużo ogólników.